Posty

Aktorstwo to- zdrowy balans po między hobby

 " Aktorstwo to zawód, a nie hobby.'' A. Grabowski Książka " Świat według Kiepskich." Ciężko jest mi się z tym zgodzić. Panuje we mnie przekonanie, że jeśli aktor będzie traktował pracę w kategoriach zawodu. Długo nie uciągnie. Nie będzie wiarygodny, nie stanie się postacią. Aktorstwo nie jest łatwym zawodem. Musi jednak wiązać się choć trochę z pasją i hobby. Tylko wtedy człowiek uprawiając ten zawód jest w stanie oddać siebie postaci. Nie odgrywać roli. Tylko być człowiekiem z krwi i kości. Jeśli traktuje się aktorstwo tylko jako zawód to widać. Postać się nie obroni, widz jej nie kupi. Nie zostanie wciągnięty w jej świat, nie poczuje jej emocji. Nie zapamięta owej postaci. Nie będzie tęsknił, nie będzie chciał wrócić. Nie pokocha tej postaci. Jak widz ma to zrobić skoro sam aktor. Nie pozwala sobie, na to by pokochać postać. Oddać jej siebie, pozwolić, by miała nie tylko jego twarz, ale i emocje Aktor i postać to jedno. Nie można ich rozgraniczać. (Oczywiście

Zagrane idealnie

" Jeżeli o aktorze mówią, że to jest prawdziwa postać, a nie aktor to znaczy że zagrał idealnie." A. Grabowski Książka "Świat według Kiepskich" Jako wprawiony widz, widz wymagający bo teatralny. Muszę się z tym zgodzić, nie ma nic piękniejszego. Niż prawdziwa postać na scenie. Możliwość zapomnienia o tym,  że widzę aktorów w pracy. Jest niedopisania, jest czymś metafizycznym. Czymś co bezgranicznie porywa mnie. Oddaje serce, człowiekowi którego widzę. Mam wrażenie, że włada on nie tylko moją duszą sercem. Okrada mnie również z myśli.  Lubię być tak okradana, lubię "oddawać się sztucę." Mam olbrzymi niedosyt, chcę więcej i więcej. Nie powiem, że nie bywa to uciążliwe. Bywa czasem nawet bardzo. Dlaczego? Dlatego, że jak już nie widzi się aktora, a postać. Pragnie się wracać na sztukę w tej jedynej konkretnej obsadzie. Inna jest zupełnie nie do przyjęcia. Tęskni się za tą prawdą, za tą grą dla nas idealną. Tęskni się za prawdą postaci, pragnie się ponownie cz

Kolorowa plama

Obraz
 Dzień Dobry, wczoraj był Międzynarodowy Dzień Teatru. ( Ja z racji nawału obowiązków nie dałam rady tu zajrzeć.) Robię to dziś, można powiedzieć, że niejako przedłużam ów dzień. Zostajemy w temacie teatru. Dlatego dziele się z wami pewną sentencją: zdęcie symboliczne " Teatr to jest kolorowa plama na tej szarej rzeczywistości. Dająca poczucie być człowiekiem." Ja dokładnie tak czuje teatr. Jest on kolorowy bo opowiada historię bohaterów w nim osadzonych. Zawiera ich emocje, pokazuje ich uczucia. Będąc w tym wszystkim prawdziwym. Widz zapomina, że ogląda aktorów w pracy. Ja przynajmniej tak mam wchodzę w sztukę całą sobą. Żyje z bohaterami, myślę o nich.  Każdorazowo zastanawiam się czy Jan z "Metra" rzucił się pod pociąg? Może jednak przeżył? Podobnie rozmyślam co by było, gdyby Erwin z "Rapsodii z demonem" ostatecznie sprzedał duszę Mistrzowi/ Mistrzyni? Jak potoczył by się jego losy? Losy przedstawienia? Kolorowe w teatrze jest również to, że pozwala na

Wiem, że się nie dam!!!

 Dziś wrócę do tematu niepełnosprawności. Ostatnio trafiły do mnie następujące słowa: "Człowiek niepełnosprawny musi mierzyć się z tym, że jest zależny od innych." Jest to prawda, nie wypieram tego faktu. Ja zawsze będę potrzebowała pomocy osoby trzeciej. Niekiedy jednak fakt ten bardzo mnie denerwuje. Skąd te nerwy, chodzi o podejście naszych rodziny/ opiekunów. Czasem czuje, że fakt mojej zależności jest dość mocno nadużywany. Rodzinie się wydaje, że jeżeli potrzebuje pomocy. Mogą mi narzucić swoje zdanie, wydaje im się, że ja będę to potulnie akceptować. Mogą mi czegoś zabronić, mogą od mnie wymagać, bym liczyła się z ich zdaniem. Wydaje im się, że są na wygranej pozycji, bo przecież mogą odmówić mi pomocy. Myślą, że bez nich będę bezradna, poddam się, zmienię plany. Takowe podejście do sprawy wynika z tego, że nasza zależność w głowa opiekunów. Równa się z traktowaniem jak małe dziecko. Nie chce rozwodzić się nad tym skąd to mniemanie. Ja wiem jedno jestem dorosła, nie je

Tak czuję mój Azyl

Obraz
 Nie było mnie tu kilka dni. Powodem mojej nieobecności była wizyta w Warszawie. Tym razem wybrałam się do wyjątkowego miejsca. Tam dzieje się metafizyka, której nie da się trafnie i jednoznacznie opisać słowami.   " Azyl" trzeba po prostu poczuć. Nie jest on miejscem. Nie tworzą go ściany, moim zdaniem tworzą go ludzie. Ludzkie emocje, miłość do teatru, musicalu muzyki. Nie są to tylko koncerty, muzyka jest wartością dodaną do  relacji między ludźmi wzajemnego szacunku, uśmiechu, pomocy, ciepła, serdeczność, radość, dobroci, śmiech, wzruszenia Chęć poznawania siebie wzajemnie. Poświęcania sobie wzajemnie czasu. Rozmowy i poznawanie teatru z troszczę innej strony. Poznawanie teatru po przez jego serce. Czyli artystów występujących na deskach scen teatralnych. "Azyl" dla mnie nie jest miejscem. Jest organizmem. Moim organizmem, moją duszą, sercem. Tak to jestem ja ta prawdziwa, szczera. Czuje, że łapię oddech, czuje że odpoczywam od swojej maski. Nie muszę być twarda

Marzenia sny cz.X

Obraz
 Pozwolicie, że dalej zostawię Was w krajnie mojego snu. zdjęcie symboliczne Tym razem widziałam siebie w moim ulubiony środowisku. Wyglądałam jak ja, towarzyszył mi również wózek. Widziałam siebie na jakimś koncercie, festiwalu. Dokładnie nie określę co to było. Nie mniej jednak było to wydarzenie tego pokroju. Pamiętam, że brałam w nim udział nie jako osoba prywatna. Nawet nie jako poczytna blogerką. Byłam tam jako prasa, tego jestem pewna. Moją szyje zdobiła plakietka z napisem PRESS. Musiało być już po całym wydarzeniu. Obsługa, bodajże ochrona zaprowadziła mnie za kulisy. Tam właśnie mieściły się garderoby zespołów i wokalistów biorących udział w wydarzeniu. Ja szukałam konkretnego zespołu, grupy " Varius Manx."  Właśnie z nimi miałam przeprowadzić rozmowę. Miałam zadać dosłownie kilka pytań. Pytania tyczyły się owego festiwalu, planów koncertowych na przyszył rok i najnowszego krążka. Kiedy już znalazłam interesujące mnie drzwi. Otwierając je, dosłownie wpadłam na Kasię

Marzenia i sny cz. IX

Obraz
 Cześć za mną film "Ania." Zupełnym przypadkiem złożyło się tak, iż zostaniemy w klimacie "Złotopolskich." Wszystko za sprawą jednego z moich szalonych snów. Bierzcie zatem herbatkę lub kawkę i zapraszam. zdjęcie symboliczne Widziałam siebie na planie serialu telewizyjnego. Zaskakujący był dla mnie fakt, że nie wyglądałam jak ja. Nie towarzyszył mi również wózek. Tak byłam wypełni sprawną kobietą. Najprawdopodobniej byłam też aktorką, grającą w owej produkcji. Serialem tym, był serial " Złotopolscy." Nie pamiętam wiele, pamiętam, że akcja scen, które kręciliśmy toczyła się w dworku na wsi. Ja grałam żonę jednego z bohaterów. Mogę tylko domniemać, że nie była to moja pierwsza rola, czy produkcja telewizyjna. Kamery nie stanowiły dla mnie większego problemu. Byłam bardzo pewna siebie  i swojego warsztatu aktorskiego. Czułam się na planie jak w naturalnym środowisku. Akcja snu toczyła się w przewie między ujęciami. Pamiętam, że byliśmy już po kilku scenach. M