Wiem, że się nie dam!!!

 Dziś wrócę do tematu niepełnosprawności. Ostatnio trafiły do mnie następujące słowa:

"Człowiek niepełnosprawny musi mierzyć się z tym, że jest zależny od innych."

Jest to prawda, nie wypieram tego faktu. Ja zawsze będę potrzebowała pomocy osoby trzeciej.

Niekiedy jednak fakt ten bardzo mnie denerwuje. Skąd te nerwy, chodzi o podejście naszych rodziny/ opiekunów.

Czasem czuje, że fakt mojej zależności jest dość mocno nadużywany. Rodzinie się wydaje, że jeżeli potrzebuje pomocy. Mogą mi narzucić swoje zdanie, wydaje im się, że ja będę to potulnie akceptować. Mogą mi czegoś zabronić, mogą od mnie wymagać, bym liczyła się z ich zdaniem. Wydaje im się, że są na wygranej pozycji, bo przecież mogą odmówić mi pomocy. Myślą, że bez nich będę bezradna, poddam się, zmienię plany.

Takowe podejście do sprawy wynika z tego, że nasza zależność w głowa opiekunów. Równa się z traktowaniem jak małe dziecko.

Nie chce rozwodzić się nad tym skąd to mniemanie.

Ja wiem jedno jestem dorosła, nie jestem osobą ubezwłasnowolnioną. Decyduje sama za siebie, odpowiadam sama za siebie. 

Fakt, że potrzebuje pomocy nie powinien mieć tu kompletnie nic do rzeczy. Powinna być to tak normalna sytuacja jak oddychanie.

Tak jest co prawda nie w przypadku opiekunów. Tak jest w przypadku moich przyjaciół. Oni opiekują się mną, troszczą się o mnie. Mają w tym wszystkim jednak zdrowy dystans. Dystans ten pozwala nam na wzajemne zaufanie. Wzajemne traktowanie się na równi. Jak przystało na osoby dorosłe.

Między nami nigdy nie będzie relacji opiekun, osoba potrzebująca pomocy. Będzie relacja dwójki dorosłych osób. Odpowiedzialnych za siebie. Nigdy nie czuje się od nich zależna. Oni sami też nie dają mi odczuć, że jestem zależna. 

Pozwalają mi wybierać, decydować. Wszelakie plany ustalamy wspólnie, decydujemy wspólnie.

Nie ma czegoś takie: "Jola pójdzie, bo przecież i my idziemy."
Nie ma stwierdzeń: " Jola przecież sobie bez nas nie poradzi."
Jest za to wzajemny dialog, pytania i odpowiedzi. Jest wzajemne zaufanie.

Tego brakuje mi w relacjach rodzinnych. 

Wykorzystywania zjawiska zależności. Nie można tłumaczyć troską, ja wiem, że to nie jest troska. Dziś już tak tego nie tłumaczę.

Dziś widzę, że jest to próba podcięcia mi skrzydeł. Przywiązania do jednego miejsca, uzależnienia od opiekuna. Tak by było wygodnie- niekoniecznie mi.

Wiem, że się nie dam!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk