Posty

Moje ciało to moja historia

Obraz
 Dzień dobry kochani, nadeszła ta chwila dziś mam dla Was ostatni post przed przerwą. Żegnam się z Wami na  troszkę ponad miesiąc.  Życzę Wam udanych wakacji i miłej lektury tego posta i wszystkich pozostałych. Pamiętacie, że możecie tu zaglądać w każdej dowolnej chwili. Jest taka piosenka. Utwór wykonuje Ewa Farna,piosenka nosi tytuł "Ciało." Zmotywowała  mnie do tego, by opowiedzieć Wam co się na mnie "podpisało." "Moje ciało przez lata tyle wytrzymało i nie jeden ślad mam. Wiem że jest tak jak być miało." Tak śpiewa Ewa i wiecie co ja się z nią zgodzę.  Moje ciało nie jest idealne, nigdy nie będzie. Nóg nieba nie mam. Ogólnie to stoję nie na stopach a na kołach (śmiech.) Nogi zdobi osiem blizn pooperacyjnych. Stopy są płaskie, nie założę szpilek. Mogło by to grozić utratą zębów ( w najlepszym wypadku.) Dwie blizny na nogach zdobią bliznowce. Takie nie ładne narośle na bliznach. Można  powiedzieć, że te dwie blizny. Żyją własnym życiem (wcale nie zapytał

Chwilę słabości

 Dzień dobry kochani było miło to teraz wejdźmy na wyższy poziom trudności tematu. Pokaże Wam moje chwilę słabości. Tak tak też miewam takiej. Pierwszą taką świadomą chwilą słabości. Był moment po operacji stóp. Wbijanie welfronu , robi się to jeszcze na bloku operacyjnym. Działa jeszcze narkoza, wówczas to nic strasznego. Tak też było i u mnie. Niestety mam słabe żyły, po kilku dniach podawania środków dożylnie. Żyła mi pękła, pielęgniarki podjęły decyzję o wymianie welfronu. Zaczęło się" grzebanie" wielką igłą w żyłach- na żywca.  Pierwsza próba bolała, niestety zakończyła się klęską. Myślałam sobie nic ból to ból wytrzymam. Druga próba znów nic- łzy ciekną mi z oczu. Dalej jestem twarda, nie płaczę po mimo łez na policzku, które pojawiły się mimowolnie. Trzecia próba i fiasko, nie wytrzymuje krzyczę z bólu. Moją rękę zdobi kolejny purpurowy gigantyczny siniak. Czwarta próba- zaczynam krzyczeć nim pielęgniarka mnie ruszy. Boje się bólu coraz bardziej. Nie wytrzymam, nie dam

Marzenia i sny część IV

Obraz
 Dzień dobry moi mili, mamy poniedziałek więc pora rozpocząć kolejny blogowy tydzień. Kolejny i ostatni przed wakacyjną przerwą. Tak moi drodzy mamy wakacje to raz. Dwa nastąpiło olbrzymie zmęczenie materiału. Potrzebuje odpocząć od bloga również. Wyjeżdżam tak się złożyło, że na ponad miesiąc. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. Poczekacie cierpliwie, obiecuje że wrócę do Was tak szybko jak będzie to możliwe. Dziś zostawię Wam swój sen. Tak na dobry i lekki początek tygodnia. Rys. symboliczny Autorstwa Karolina Małogowska Śniłam o tym, że gram w teatrze. Nie mam pojęcia jak to możliwe, ale grałam w teatrze. Pamiętam jakieś szczępki obrazów tego snu. Dla tego nie jestem Wam go w stanie dokładnie opowiedzieć. Wydaje mi się, że byłam absolwentką szkoły teatralnej (śmiech.) Był to na pewno mój debiut. Stresowałam się niemiłosiernie. Bałam się, że zapomnę tekstu, bałam się, że się po tchnę  i przewrócę się na samym środku sceny. Nie jestem w stanie przytoczyć fabuły przedstawienia. Wydaje m

Blisko Ciebie Mamo

Obraz
 Dobry wieczór, dziś na osłodę porażki polskiej reprezentacji na Euro 2020. Zostawiam Wam piękny wzruszający duet Magdy Steczkowskiej i jej córki Zosi Królik. Kiedy usłyszałam tą piosenkę. Świat się na chwilę zatrzymał. Ja znowu cofnęłam się do czasu kiedy byłam małą Jolą. Poczułam ciepło mamy, poczułam jak chciała mnie chronić. Przypomniało mi się jak chciała mi dać cały świat na dłoni. Przypomniało mi się jak bardzo czułam się bezpieczna kiedy była blisko mnie. Czasem chciałaby, by było tak dalej. Chciałabym, by jej obecność nie była tylko wspomnieniem noszonym w sercu. Niestety Bóg zwołał Ciebie mamo, a świat mnie. Cieszę się, że dałaś mi życie. Dziękuje, że byłaś ze mną dziewięć lat.  Dziś żyje jak chcę idę w świat bez Ciebie. Tak chciał los...Mam nadzieje, że jesteś ze mnie dumna. Pamiętaj mamusiu Ty zawsze jesteś blisko mnie w sercu noszę Cię.

Byliśmy z Tobą, jesteśmy z Ciebie dumni Kochamy Cię córeczko

 Dzień dobry kochani, dziś jako lekturę do poduszki mam dla Was nie łatwy tekst. Jako relaks ofiaruje Wam moje emocje. Mam nadzieje, że będzie to plusem tekstu. Przykryje jego nie łatwą tematykę. Ostatnio powiedziano mi, że bardzo dojrzale piszę o swoich rodzicach. Dziś krótko opowiem Wam skąd ta dojrzałość się bierze. Odpowiedź ta będzie złożona Wiecie już, że bardzo wcześnie straciłam rodziców. Dziś jako dorosłej kobiecie brakuje mi takiej dorosłej dojrzałej relacji z rodzicami.  Czasem po prostu chciałabym usiąść z mamą z tatą. Wypić kawę, herbatę, podzielić się troskami. Opowiedzieć o radościach, pasji marzeniach. Nie mam takiej możliwości, mam bloga. Korzystam z tego właśnie. Wiem, wiem być może to głupie i niedojrzałe. Ja każdy wpis dedykowany moim rodzicom. Traktuje jak rozmowę z nimi. Kiedy do nich piszę, wyobrażam sobie, że obserwują to z góry. Czytając to co tworze. Mam  świadomość, że mi nie odpowiedzą, mimo to robię to bo po prostu tego potrzebuje. Jeśli chodzi o mamę spraw

Szczęśliwa i dumna kobieta

 Cześć witam się z Wami w sobotę, dziś mam dla Was kolejne pytanie, które padło w drugim odcinku "To tylko kilka dni." "Co trzeba przezwyciężyć, żeby być szczęśliwą i dumną kobietą?" Ja jeszcze kilka lat temu sądziłam, że nie poczuję szczęścia. Duma była dla mnie czymś zupełnie abstrakcyjnym. Wynikało to z tego, że moje życie nie miało konkretnego celu. Tak szczęściem dla mnie okazało się posiadanie celu, pasji. Moim szczęście okazali się też ludzie, którym na mnie zależy. Bardzo mnie to zbudowało sprawiło, że zaczęłam wierzyć w siebie. Moim szczęściem okazały się marzenia. Co musiałam pokonać, by być szczęśliwą? Strach bałam się np tego, że pokonają mnie moje ograniczenia. Bałam się, że po raz kolejny zostanę odrzucona ze względu na wózek. Bałam się litości, choć to paradoksalne jadąc na" Metro" bałam się, że to będzie tylko jednorazowa przygoda. Rutyna- to kolejną rzecz, którą wówczas pokonałam. Cieszę się, że to zrobiłam, bo rutyna niszczyła mnie od śro

Mój przyjaciel wózek

 Dzień dobry w słoneczny i upalny piątek Program "To tylko kilka dni" jest dla mnie absolutną inspiracją. Usłyszałam w nim zdanie "Ja nie jestem na wózku mojej niepełnosprawności nie widać." Szybko pomyślałam " No tak ja jestem na wózku, moją niepełnosprawność wiać."  Zdałam sobie samej pytanie: Czy jest to dla mnie  jakaś tragedia, powód do wstydu? Nie... Absolutnie nie... Akceptuje swój stan zdrowia. Lubie siebie samą swój wózek. Jako nastolatka faktycznie nie lubiłam go, faktycznie wydawało mi się, że ludzie widzą tylko wózek. Czas pokazał mi, że to wszystko siedzi w mojej głowie. Ja gdzieś tam w zakamarkach mózgu postrzegam siebie tylko przez wózek. Widzę tylko moją różnicę w sposobie poruszania się. Nie pamiętam co było dla mnie tym wstrząsem. Istotnym wydarzeniem był wyjazd na "Metro." Zrozumiałam, że to ja muszę chcieć żyć. Muszę zacząć żyć w miarę normalnie. Wózek nie ma tu nic do rzeczy.  Pierwszą osobą, która mi to uświadomiła była Aga.