Mój demon, moja rapsodia- ciąg dalszy
Czasem mam tak, że analizuje swoje własne teksty. Długo nad nimi myślę, często do nich wracam. Nie wiem do końca czemu tak się dzieje. Pewnie to moja wyjątkowa dusza. Tak właśnie dzieje się w przypadku tekstu „ Mój demon, moja rapsodia.”
Opowiadanie to siedzi we mnie głęboko. Bliżej nie określona siła, mówi mi że to jeszcze nie koniec Nie koniec bo jest jeszcze jeden człowiek, który jest „moim demonem.”
Człowiek ten pojawił się w moim
życiu kilka lat temu. Początki tej znajomości były piękne.
Wydawało mi się, że złapałam „Pana Boga za nogi.”
Dlaczego
po latach nazywam go „moim demonem?”
Dlatego, że pojawia się zawsze znienacka. Zawsze wtedy kiedy ja myślę, że nasza historia to już przeszłość. Zawsze wtedy kiedy jego wspomnienie przestaje boleć, a zaczyna cieszyć. Zawsze wtedy kiedy ułożę sobie już świat bez niego. Zawsze wtedy kiedy jestem szczęśliwa sama ze sobą bez niego
On zjawia się przeprasza. Obiecuje różne piękne rzeczy. Ja znów ulegam jego urokowi. Znów daje się zwieść „ demonowi.” Znów wydaje mi się, że będzie pięknie. Pięknie bo we dwoje. Tak jak zawsze chciałam.
Rzeczywiście na początku jest pięknie. Jego „diabelskie moce” działają zaciskając się w około mnie. Wówczas coraz bardziej wierzę, że tym razem nie będę cierpieć. Nie zostanę skrzywdzona. Kiedy czuje, się bardzo pewnie. On znika- znów znika.
Ja znów czuje się skrzywdzona, wykorzystana psychicznie. Znów upadam, znów muszę się podnosić. Znów czuje ból.
Czemu tak się dzieje?
Dzieje się tak dlatego, że „ mój demon.” Zna moją słabość, doskonale potrafi ją wykorzystać. Ja nie potrafię się temu przeciw stawić, bo tą słabością- jest miłość.
Wiem, że jeśli nie przestanę go kochać dalej będę „tańczyć” własną rapsodię. Tyle,że będzie to taniec na warunkach mojego „demona.”
Ps. Zostawiam Wam link, jeśli ktoś ma ochotę ponownie zajrzeć zapraszam:
Mój demon, moja rapsodia
Komentarze
Prześlij komentarz