Moja stylizacja do teatru

 Post ten można by rozpocząć słowami dawno, dawno temu...


Tak właśnie było dawniej teatr był miejscem do którego chodzi ludzie z wyższych sfer. Między innymi dlatego panował tam też inne stroje. Balowe suknie, garnitury, fraki smokingi. 

Wszystko to doskonale tam pasowało.

Czasy zmieniły się znacznie, teatr również. Dziś jest to miejsce bardziej dostępne. Dziś nie chodzi się do teatru od wielkiego święta. Dziś do teatru można iść w zwyczajny wieczór, po ciężkim dniu pracy. 

Tak dla odpoczynku i relaksu. Nie dla przepychu, prestiżu i wyższych sfer.

Dlatego też zmienił się sposób ubioru do teatru. Dziś nie jest wymagany garnitur, czy suknia balowa.

Dziś wystarczy zwykły strój dzienny. Byle by był czysty i schludny.

Ja z racji sposobu poruszania się. Nie lubię eleganckich ubrań jest mi zwyczajnie nie wygodnie w białych bluzkach z kołnierzykiem wyprasowanych i zapiętych pod samą szyję. Spodnie garniturowe wprasowane w kant też nie są dla mnie. ( Ja nawet takowych w szafie nie posiadam.)

Nie oznacza to jednak, że do teatru chodzę w dresach. ( Dobra przyznaje raz się zdarzyło. Nie planowałam tego wyjścia stąd dres. Nie planuje również powtórzyć dresu.)

Ja zazwyczaj spodnie w tak zwane kanty zastępuje zwykłymi spodniami. Niekiedy bywają to nawet dżinsy. Górę stylizacji, często stanowi zwyczajny T-shirt. Niejednokrotnie z logiem spektaklu, na który się wybieram. Kiedy czuje potrzebę dodania odrobiny elegancji do takowego zestawu dorzucam żakiet.  

Czasem zamiast żakietu doskonale sprawdza się kardigan, czy narzutka. Bądź też kurtka typu ramoneska.

 Niekiedy bywa też tak, że sytuacja wymaga ode mnie odrobine więcej szyku. Wówczas zwyczajowy T-shirt wymieniam na bluzkę typu koszulowego. Często bywa to bluzka oversize, ja lubię taki krój czy też rozmiar. Nie zawsze jest ona czysto biała, bywa we wzór dodaje wspomniany wcześniej żakiet.

Mam wygodną dla siebie elegancje.

Czasem bywa tak, że stawiam na całkowitą wygodę. Ubieram wtedy koszule w kratę lub sweter i spodnie, które mam akurat pod ręką.

Możecie mi uwierzyć, ale nie musicie. Zawsze wyglądam adekwatnie i ze smakiem do danej sytuacji. Nigdy nie czułam się nieswojo w teatrze z powodu stylizacji.

(Dobra poza wyjątkiem tej sytuacji kiedy to byłam w dresie i czerwonej bluzie z kapturem. Nigdy w życiu nie założyłabym do teatru szortów.)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk