Marzenia i sny cz. IX

 Kochani ostatnie dni roku, dlatego odpuszczam ciężką tematykę. Ponownie zapraszam Was do mojego snu.
Siadamy zatem wygodnie z kawką lub herbatką i wyobrażamy sobie.

Tym razem widziałam siebie na obozie, bądź też warsztatach. (Nie był to obóz rehabilitacyjny. Uwaga, bo byłam zdrowa.)


Mogę się tylko domyślać, że był to obóz, warsztaty wokalno- aktorski. Uczyliśmy się śpiewu, emisji głosu. Odgrywaliśmy różnego rodzaju scenki. Najwyraźniej pamiętam zajęcia dotyczące mimiki twarzy. Miały one za zadanie nauczyć nas wyrażania emocji za pomocą twarzy. Czyli np. uczono nas jak grać scenę z płaczem. Tak by wyglądała ona jak najbardziej prawdziwie.

Następnie widziała siebie stojącą na scenie i śpiewającą. Nie mam pojęcia co to była za piosenka. Nie mniej jednak wydaje mi się, iż musiała to być piosenka aktorska. Miałam za zadanie nie tylko ją zaśpiewać, ale również włożyć w nią odrobinę swoich emocji.

Zajęcia odbywały się na sali ( nie potrafię bliżej określić jakiej.) Wiem jednak, że po pierwszej części obozu. Zajęcia z aktorstwa zostały przeniesione do teatru, (również nie pamiętam, którego.)

Wiem, że czułam stres, podekscytowanie, radość. Czułam też niesamowitą pewność. Nie tyle pewność siebie. Ile tego, że scena to moje miejsce- aktorstwo to moja pasja. Wiedziałam, że właśnie to chcę robić w życiu. Wiedziałam, że łatwo nie będzie, wiedziałam też, że się nie wycofam.

Jak nauka to tylko od świetnych nauczycieli. Ludzi, którzy kochają swoją prace i zarażają to miłością innych.

Instruktorką od śpiewu i emisji głosu była Marta Burdynowicz. Pokazywała między innymi jak należy używać przepony.

Aktorstwa i używania emocji uczył Jerzy Grzechnik.

Nie mam pojęcia, skąd ten sen.  Nie uważam bym miała jakieś predyspozycje jeśli chodzi o aktorstwo. Scena zawsze mnie stresowała, zdarzało mi się siedzieć na dużej scenie. Dwukrotnie prowadzałam festiwale organizowane przez szkołę. Dziś lubię to wspominać, jednak nie powiem, że scena to moje miejsce.

Jeśli chodzi o śpiewanie, to chyba nie ma małej dziewczynki nie marzącej o śpiewaniu. Ja też miałam tą fazę. Jednak nic poza tym dziś śpiewam sama dla siebie jak nikt nie słyszy. Bądź na koncertach gdzie mogę się schować w tłumie.

Oczywiście standardowo nie wiem czy ukończyłam ten obóz. Obudziłam się w najmniej odpowiednim momencie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk