Kiedy serial przenika do rzeczywistości

 Cześć,

najpierw obejrzyj filmik.



Tak, tak powinno być, niestety rzeczywistość jest zgoła inna. Brakuje tych udogodnień, no i niestety trzeba o nie walczyć. Trzeba brać pod uwagę brak windy, czy jej awarię, bądź konserwację wychodząc na miasto. 

Moi przyjaciele są już tak wyczuleni, że nauczyli się robić "rozpoznanie terenu." Kiedy sami idą w dane miejsce po raz pierwszy. Bacznie obserwują to miejsce i jego dostępność dla osób niepełnosprawnych.

Muszę przyznać, że częściej trafiamy na brak dostosowania niż jego obecność. Nie mówię to o schodach w lokalu. Bowiem wiadomym jest to, że winda, bądź schodołaz to duży koszt. Mówię na przykład o poręczach w łazienkach. Takowe udogodnienie, nie wiąże się z dużymi kosztami, powinno być czymś zwykłym. Jest niespodzianką, dlaczego? 

Właściciel pewnie nie pomyślał, że jego lokal może odwiedzić osoba mająca problem z poruszaniem się.

Podobnym wyzwaniem są dla  zakupy w galeriach handlowych. Nie mogę sobie pozwolić na zakup choćby spodni, dlaczego?

Przymierzalnie są za małe dla wózka inwalidzkiego. Bez wózka nie jestem w stanie tam wejść, ponieważ brak jest poręczy i zwykłego krzesła na którym mogłabym usiąść. Zazwyczaj jeśli jest coś do siedzenia są to plastikowe taboreciki. Ja niestety na nich się nie utrzymam. Wystarczyłoby na jeden sklep, zrobić jedną większą przymierzalnie. Jest to możliwe z tego rozwiązania korzysta już jedna z dużych sieciuwek. Wiem bo byłam, spodnie przymierzyłam i kupiłam.

Wracając do schodów tak jak mówię schodołaz i winda, często odpadają. Ja to na prawdę rozumiem i nie wymagam cudów.

Proszę natomiast o normalne traktowanie i chęć pomocy. Nie tylko ze strony artysty na którego koncert chce dotrzeć. Pomoc w sposób naturalny powinna obsługa lokalu. Zamiast pomocy słyszę często, że to nie należy do naszych obowiązków. Jednak są wyjątki, które teraz tu w zabawny sposób przytoczę.:

Łódź tam kilka lat temu koncert grał Janek. Obsługa klubu, którą poinformowałam o swojej obecności. Stanęła na wysokości zadania, panowie z obsługi sali wnieśli mnie na piętro, gdzie odbywał się koncert. Szefowa lokalu osobiście dopilnowała, bym miała miejsce z przodu. Podczas trwania koncertu, obsługa skończyła już pracę. Szefowa lokalu, poprosiła o pomoc przy znoszeniu mnie muzyków, którzy akurat towarzyszyli Jankowi.

Panom natomiast towarzyszył dobry humor. Kiedy mnie nieśli jeden z nich kazał mi podziwiać widoki. Drogi natomiast wiązał buta dżdżownicom, czym rozbawił mnie do łez. Trzeci ewidentnie czyhał na moje życia. Mało nie dostałam zawału kiedy Pan zza moich pleców krzyknął do współtowarzysz:" Panowie puszczam!!!"

Wszystko oczywiście było żartem. Cało dotarłam na dół, czułam się zaopiekowana jak nigdy dotąd. Najcudowniejsze, było to, że pomoc została mi zaoferowana od tak. Ja nie musiałam się tym martwić.

Warszawa spotkanie Azylu, dom kultury jaki tym razem nas gościł  miał popsutą windę. Jakiś ktoś bliżej nieznany, po spożyciu procentów wybił szybę w schodołazie. Skutkiem czego ten został unieruchomiony. Schodów miało być kilka (myślę wejdę, Asia wniesie wózek po sprawie). Okazało się , że schodów było kilkanaście. Nie zmartwiło mnie to zbytnio, wiedziałam, że mogę liczyć na pomoc Kuby i jego Azylaków.

Tak też było Kuba wniósł wózek, sam też wrócił pomoc. Choć ja dzielnie maszerowałam pod górę w asyście Ania z Asi. Najbardziej uroczymy pomocnikiem okazał się Bruno. Czworonożny przyjaciel Kuby pyskiem prosił ludzi, by zrobili mi miejsce. Tak bym w asyście Kuby dotarła do wózka znajdującego się już w sali. 

Jeszcze nim Kuba wraz z drugim Panem postanowili mnie znieść. (Kuba bał się po prostu, że po schodach, każe mu schodzić tyłem.)

Podeszła do mnie kobieta przepraszając mnie za niedogodności. Mówiąc, że ona zgłaszała problem wielokrotnie. Mimo zgłoszeń, nikt nie raczy usunąć usterki. Zaistniała sytuacja nie jest jej winą. Kiedy mnie zobaczyła było jej po prostu zwyczajnie głupio.

Uspokoiłam ją mówiąc, że dla Kuby, którego gości nie jest problem fakt, że musi mi pomoc.

Ponownie poczułam, że ktoś traktuje mnie szacunkiem, a jednocześnie bardzo normalnie. Ponownie to nie ja musiałam się martwić. Ja zostałam zaopiekowana.

Zostajemy w Warszawie, after przed koncertem Janka. Klub miał być na "płasko." Wchodzę i co widzę schody do tego kręte. Nijak nie wejdę, powstaje problem jakiego miało nie być. Ponownie zostaje mile zaskoczona przez obsługę lokalu. Panowie informują, że jest drugie wejście. Trzeba przejść przez parking podziemny i piwnice lokalu. Oni pokażą, pytanie tylko, czy mi to nie przeszkadza? Ja w myśl zasady na przypale, albo wcale. Odpowiadam oczywiście, że niee, idziemy.

Takim to sposobem, wchodziłam do lokalu jak VIP. Ponownie nie ja musiałam się tym martwić.

No i na sam koniec znów Warszawa. Koncert Basi i moja słabo myśląca głowa. Czasem szybciej mówię niżli robię. Tak właśnie było i tym razem, najpierw obiecałam Basi, że będę na koncercie. Następnie zapytałam, czy lokal jest dostosowany. Oczywiście okazało się, że kompletnie nie, a koncert dział się na antresoli. Zanim w ogóle zaczęłam się zastanawiać jak ja tam dotrę. Inicjatywą wykazała się Basia. Zapewniła mnie, że zorganizuje pomoc. Zostałam wniesiona na górę niczym Kleopatra na lektyce. Tak faktycznie było. Ponownie czułam się zaopiekowana.

Resumując dostępność różnych instytucji dla moich kółek faktycznie kuleje. Nie wiem czy kiedykolwiek doczekam czasów w których będzie to normalnie. Nie będę musiała się zastanawiać jak wejść do teatru, kina, domu kultury czy pubu.

Niesamowicie cieszy mnie fakty, że częściej niż ja zastanawiają się nad tym, życzliwe mi osoby.

Rozumiejące, że mam prawo być tam gdzie tylko mam ochotę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk