Trauma, lęk, panika.

 Dzień dobry, wracam do Was ja we własnej osobie i swoich myślach.

Dziś piątek trzynastego, niektórzy twierdzą, że to pechowa data. Ja nie jestem przesądna, dziś odważnie przyznam się  wam czego się boje. Pokaże sytuacje, które wywołują u mnie nawet atak paniki.

Moim słabym punktem, nie przepracowaną traumą są uroczystości pogrzebowe. Nawet pisanie o tym jest dla mnie czymś nie przyjemnym. Powoduje drżenie dłoni i spadek ich temperatury.

Wiem jednak, że tylko o tym piszę i zaraz poradzę sobie z chwilowo podniesionym poziomem stresu.

Sytuacja zmienia się kiedy muszę brać udział w tego typu uroczystościach. Pojawia się u mnie nieuzasadniony, rosnący lęk. Poziom stresu rośnie do tego stopnia, że nie jestem w stanie sama sobie z tym poradzić. Mimowolne napięcie mięśni wzmaga się, skaczę do góry. Często nie jestem w stanie pić z kubka bez pomocy słomki. Stres zaciska mi żuchwę, do tego stopni iż, żeby nie wybić sobie zębów cały dzień żuję gumę.

Przed samą uroczystością często biorę ziołowe leki na uspokojenie. Podczas samej ceremonii często zdarzają mi się zawroty głowy. Wracają obrazy z pogrzebu mamy. 

Trauma najprawdopodobniej związana jest z tym właśnie wydarzeniem. Dlatego jeśli tylko mogę unikam pogrzebów.

Kolejnym przykładem mojej traumy jest szpital. Chce w tym miejscu zaznaczyć, że nie jest to każdy szpital. Nie chodzę jedynie do szpitala w mojej miejscowości. Tam zmarła moja mama. Kiedy muszę tam wejść. Wracają do mnie wszystkie obrazy związane z okresem choroby mamy. 

Moja głowa odtwarza je praktycznie cały czas. Im dużej to trwa, tym gorzej. Obrazy stają się bardziej wyraźne, bardziej natarczywe. Mam wrażenie, że ktoś zamyka mnie w mojej przeszłości. Pojawiają się łzy i zawroty głowy. Dalej jest już tylko gorzej. Zaczyna brakować mi tchu. To już jest moment, kiedy muszę opuścić placówkę. Wiem, że jeśli tego nie zrobię zwyczajnie stracę przytomność.

Skąd to wie, a no bo kiedyś tam weszłam. Nie mając świadomości własnej traumy. Czułam dokładnie to co Wam opisałam.

Nie jest to równoznaczne z tym, że nie możecie rozmawiać z mną o szpitalu. Nie urazicie mnie tym. Nie przywołacie wspomnień. Nie wywołacie ataku paniki.

Basen jego też nie lubię, wejście do basenu wywołuje u mnie przykre wspomnienia związane z podtopieniem. Kiedy tylko woda zaczyna sięgać mi dekoltu zaczynam się bać. Zaczynam zaciskać żuchwę. Wówczas dobrze jest, by osoba mi towarzysząca zaczęła do mnie mówić. Osoba, która mi towarzyszy musi znajdować się w zasięgu mojego wzroku i rąk.
Nietypowe objawy jakie mi zostały po owym podtopieniu. Nie pije wody, nie gazowanej, bądź też z kranu. Zwyczajnie się nią dławię. Wygląda to o tyle tragikomicznie, że mu organizm kiedy pije wodę zachowuje się tak jak podczas tonięcia/ topienia się. Kurczowo łapię powietrze, wypluwając jednocześnie wodę.
Dla osób, które mnie nie znają może wyglądać to strasznie. Uspokajając powiem, że wszystko ustępuje kiedy wypluje wodę i wezmę głęboki oddech.
Kolejny nietypowy odruch, zdarza się podczas mycia głowy. Woda nie może spływać mi po twarzy. Nie powinna być też w temperaturze letniej. Kiedy te dwa czynniki mają miejsce. Reaguje podobnie jak w przypadku picia wody. Należy wtedy zakręcić wodę, podać mi ręcznik do wytarcia twarzy. Pozwolić złapać głęboki oddech. Sytuacja wróci do normy.

Ostatni najbardziej błahym przedmiotem, który wywołuje u mnie lęk. Jest bieżnia, tak bieżnia. Powód prosty kiedy z niej prawie, że spadłam. Mówię prawie, bo w ostatniej chwili uratowała mnie rehabilitantka. 

Lęk jednak został jest on na tyle silny, że nie jestem w stanie. Wejść na bieżnie. Kiedy już na niej stoję jest okej. Dopóki przyrząd nie zostanie uruchomiony. Wówczas pojawiają się u mnie silne zawroty głowy, ponownie zaciskam żuchwę tak iż potrzebuje gumy. Całe moje ciała oblewa zimny pot. Nie jestem w stanie ruszyć stopą. Niestety trzeba mnie z tej bieżni zdjąć. Wręcz się tego domagam. Wiem, że dalej będzie tylko gorzej dostanę klasycznego ataku paniki, zacznę się dusić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk