Marzenia i sny cz. V

 Dawno nie opowiadałam Wam moich snów, bo też dawno nie śniło mi się nic artystycznego. Dwa sny, które zostawię Wam dziś są mocno artystyczne. Szczerze mówiąc mam cichą nadzieje, że jeśli je tu zostawię, spełnią się.

Rysunek syboliczny
wykonała
Karolina Małogoska


Pierwszy z nich wyglądał następująco:

Siedziałam z Agnieszką w jakieś resturacji popijałam kawę. Nagle Agnieszka powiedziała do mnie, że nie jesteśmy tu przypadkiem, ma dla mnie niespodziankę. Niezdążyłam zapytać co tym razem przygotowała. Nie wiem skąd, ale do naszego stolika przysiadł się Pan Robert Janowski. Przdedstawił się powiedział, że dziś gra tu koncert. Koncert, który dedykuje mi. Pamiętam, że nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Byłam tak zaskoczona całą sytucją. Mimo wszystko wiem, że porozmawialiśmy jescze chwile. Poczym Pan Robert udał się na scene śpiewać.

Nie pamiętam co spiewał, cokolwiek nie spiewał. Musiało być pięknie, nie chciałam się obudzić. Chciałam, żeby ten sen trwał i trwał...

***




Drugi sen śnił mi się podczas pobytu w Warszawie. Wyglądał następująco:

Ponownie byłam w restauracji,  tym razem było to moje ukochane "Buffo." Ponownie byłam tam z Agnieszką jadłyśmy zwyczajny obiad. Rozmawialiśmy na temat jakiegoś spektaklu. 

Nagle do naszego stolika, podszedł Pan Janusz Józefowicz. Przedstawił się zapytał, czy ma przyjemoność z panią Jolantą Mazur?

Ja otrząsnełam się z szybkiego zaskoczenia odpowiedziałam, że tak. Pan Józefowicz zapytał, czy może się na chwile dosiąść?

Ponownie lekko zaskoczona całą sytuacją odpowiedziałam twierdząc. Pan Janusz usiadł, zaczął mówić:

"Pani Jolu ja wiem, że Pani prowadzi bloga. Wiem też, że rozmawiała Pani już z częścią moich pracowników. Właśnie od jednego z nich wiem, że zrobienie wywiadu z moją osobą jest Pani marzeniem, czy to prawda? Oczywiście nie powiem kto mi to powiedział. Proszono mnie o dyskrecję. Zatem czy to prawda i czy nadal chciałaby Pani przeprowadzić ten wywiad?"

Nie wierzyłam w to co słyszę. Zaskoczona nerowo zaczęłam rozglądać się po sali. Kontem oko dostrzegłam siedzącego przy barze Artura Chamskiego. Porozumiewawczo, potakująco skinął głową. Ja już wiedziałam, że to on tym razem jest moją złotą rybką. Widziałam również, że nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się na propozycję wywiadu.

Zgodziłam się, dopracowaliśmy z Panem Januszem szczegóły. Nasza rozmowa dobiegła końca. Mój sen również

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk