Strach vol 2

 Cześć, dziś znowu o strachu. Tym razem jednak lżej.

Wczoraj było o tym czego bałam się kiedyś.Dziś o tym czego boje się obecnie, czego bałam się do nie dawna. Dziś jest to dla mnie czymś normalny, czymś czym zajmuje się na co dzień (Wiecie już, że nie są to relacje między ludzkie.)

Ostatnio jeden z moich rozmówców (nazwiska jeszcze nie podam.) Zaproponował mi rozmowę w formie transmisji na żywo.

Oczywiście odmówiłam, szczerze mówiąc moja panika osiągnęła niebotyczne rozmiary. Kiedyś już wspominałam, że nie lubię kamer (jakichkolwiek.) Mam też bardzo przykre doświadczenia jeśli chodzi o wywiady twarzą w twarz. 

Wspomnienia nie łatwej dla mnie rozmowy face to face, są we mnie na tyle żywe. Ostatnio kiedy spotkałam zupełnym przypadkiem osobę z którą przeprowadzałam, ową rozmowę. Czułam się strasznie nieswojo. Sam widok tej osoby jest dla mnie stresem.

Zatem kiedy zobaczyłam wiadomość z propozycją rozmowy live strach wziął górę. Może kiedyś będę gotowa na to, by i ten strach pokonać. Dziś jednak jest to dla mnie za dużo.

Zdecydowanie wolę zostać, przy wywiadach pisemnych.
Ich kiedyś też się bałam.

Bałam się tego, że mój pierwszy rozmówca mi odmówi.

Bałam się tego, że nie będę potrafiła stworzyć sensownych pytań (szczerze mówiąc siadając do pierwszych pytań. Błądziłam jak dziecko w mglę. Dlatego było ich tak dużo bo aż 24. Pozostaje tylko dziękować za wyrozumiałego rozmówcy.)

Bałam się, że rozmówca odrzuci moje pytania. ( Raz tak się zdarzyło, wzięłam to na "klatę" napisałam zupełnie nowe pytania. Dlaczego, bo szanuje mojego rozmówcę i zależy mi na jego komforcie. Nawet jeśli nie do końca ja coś czuje, rozmówca jest najważniejszy kieruje się jego wskazówkami.)

Bałam się, że nie zostanę potraktowana poważnie (jako osoba prowadząca wywiad.)

Bałam się, że moje rozmowy się nie przyjmą, że nie będziecie chcieli ich czytać.

Wniosek kończący moje rozmyślania na temat strachu. Warto go pokonywać, warto zaglądać w jego wielkie oczy.
Czasem coś co Nas przeraża, może okazać się fajną rzeczą. Dającą nam satysfakcję, poczucie spełnienia.
Tak było ze mną i moimi wywiadami. Tak było ze mną i teatrem, tak było ze mną i blogiem. 
Dziś nie ma już strachu, jest za to spełnienie, duma, szczęście. Jest też gigantyczna wena i pasja do tego co robię.
Prawdą jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak ja też chcę więcej i więcej. Nie zatrzymam się...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk