Moje Wakacje

Dzień Dobry

Wiecie już, że byłam na wakacjach. Pewnie domyśliliście się, że byłam w mojej ukochanej Warszawie.  Nie była to jednak kolejna wizyta w mojej Warszawie. Dlaczego?

Czas powszechnego zamknięcia w domach sprawił, iż czułam jakby poznawała to miasto i moje miejsca na nowo. Kolejne spotkania z przyjaciółmi były jakby pierwszymi.

Chłonęłam energię moich przyjaciół i Warszawy jeszcze mocniej. Żyłam normalnie, zapomniałam o strachu. Jeszcze bardziej doceniałam to co mam.

Dla ludzi, którzy nie mają problemów z poruszaniem się. Posiadanie swojego miejsca na Ziemi to nic takiego. Dla mnie to olbrzymi skarb, dziś czuje to jeszcze mocniej.

Pewnie zastanawiacie się co robiłam. Nie ma dla mnie wizyty w Warszawie bez odwiedzin w moim Buffo.
Odwiedziny te choć kolejne, były pierwsze, były piękne, były wątkowe, były magiczne. Tak samo jak wyjątkowe i magiczne jest to miejsce.

Jak teatr Buffo to wieczór Francuski.  Jak muzyczna podróż do Francji to moja ukochana Katedra- czyli utwór " Cathedrales" Francja to dla mnie również utwór " Belle.  Słuchanie drugi raz, ale jak by pierwszy tego samego repertuaru. Sprawiło, że słuchałam na nowo głębiej. Odkrywając takie perełki jak:
"Je T'aime" czy też " Amsterdam". Och jaka piękna jest ta muzyczna Francja. Tej podróży nie da się opisać słowami. Podróż tą trzeba po prostu odbyć. Zatem zapraszam Was do stołecznego teatru Studio Buffo.

Buffo to również piękna i pyszna restauracja. Tak, tak kocham jeść, kocham tam jeść, kocham to miejsce. Mają tam mojego ulubionego pysznego tatara- polecam. Mają tam też moje ulubione ruskie pierogi- również polecam.  Pyszne jedzonko zazwyczaj popijam równie pysznym czerwonym winem. Bardzo tęskniłam za tymi smakami.





Jak stolica, to i koncert.  Nie, nie tym razem nie był to Janek. Nie, nie nie był to też Jerzy. Tym razem była to piękna i utalentowana Marysia Tyszkiewicz.
Cieszył mnie bardzo ten koncert. Cieszył mnie podwójnie, muzyka na żywo po tak długiej przerwie jest magiczna. Cieszyłam się też dlatego, iż mogłam poznać muzyczną duszę Marysi. Podoba mi się ta Marysia lubię do niej wracać.

Nie byłabym sobą, gdybym nie "przywitała" się z Gdynią i morzem. Tak tak, choć to spory kawałek. Dzięki mojej Rybce wróciłam nad morze. Byłam tam drugi raz, ale jak by pierwszy. Morze jakby wypiękniało.
Najpiękniejszym dla momentem była chwila kiedy z moją Rybą słuchałyśmy jej piosenki, spoglądając w morską dal.


Wykorzystałam też okazję i po raz drugi byłam na "Muzycznym uwielbieniu." Był to mój drugi raz, ale znów jakby pierwszy.
Pierwszy świadomy, poszłam tam by poczuć bliskość Boga, poczuć jak przytula mnie do serca. Zanieś Bogu swojego troski. Nie żałuje, wyszłam z poczuciem bycia "dzieckiem bożym." Wyszłam wysłuchana, przez Boga, zaopiekowana i napełniona jego siłą.
Wrócę tam jeszcze- tego jestem pewna.

Dziś od mnie to na tyle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,,Osiecka po męsku"- piękne wzruszające zjawisko muzyczne.