Parcie na miłość... To pieśń przeszłości...

Dzień dobry kochani.

Dziś trochę o miłości i niepełnosprawności. Jest to trudny temat. Trudny bo składający się z kilku aspektów.
Nie jest tak, że my osoby niepełnosprawne nie potrzebujemy miłości. Potrzebujemy jej niekiedy nawet bardziej niż zdrowi. Dlaczego?
Często utożsamiamy miłość jako coś co sprawi, że poczujemy się pełnowartościowym człowiekiem. Poczujmy się jak zdrowi ludzie, wreszcie nie będziemy ludźmi drugiej kategorii. Wiem, wiem to głupie i nie zdrowe podejście. Jednak musicie mi uwierzyć, że to podejście jest częste.
Zastanawiacie się pewnie, czy ja też tak myślałam?

Tak i to dość długo, byłam strasznie zafiksowana.
Dziś na potrzeby tego posta postaram się sobie przypomnieć co wtedy myślałam i jak się czułam. Szukałam miłości, bo chciałam być taka jak wszyscy wokoło mnie. Chciałam móc sobie ponarzekać na to jak wkurza mnie mój facet... Chciałam móc się przytulić...  Tak robiło większość znanych mi dziewczyn. Mnie się nie udawało raz, drugi, trzeci. Nie udało się też za dziesiątym. Ja próbowałam dalej.
Dziś wiem, że nie było dobre dlatego, że po każdej nie udanej próbie. Boleśnie docierało do mnie, że jestem inna, że przysłowiową kłodą jest moja niepełnosprawność. Znam ludzi, którzy mówią o tym dużo i głośno. Ja nie miałam tej odwagi,nie miałam też z kim o tym rozmawiać. Powiecie rodzina, rodzina nie wchodzi w grę z prostych przyczyn. Nasi bliscy traktują temat naszych związków, zakładania rodziny, seksualności jako temat tabu.
Dusiłam to więc w sobie, pragnienie nie gasło. Przeciwnie czułam, że popadam w obłęd, na pewnym etapie nie było dnia, bym nie myślała obsesyjnie o tym jak bardzo chcę miłości. Miłość nie przychodziła. Ja przestałam się czuć kobieco, przestałam być człowiekiem.

Owszem poznałam chłopaka ( zdrowego) wydawać by się mogło, że "złapałam Boga za nogi." Ja jak to ja szybko się zakochałam.Nie przyznawałam się do tego uczucia bo docierał do mnie drugi aspekt miłości i niepełnosprawności. Choćby nie wiem jak zaprzeczała aspekt ten będzie zawsze.  Moja choroba byłaby z nami zawsze. Nie chciałam wymagać od tego chłopaka poświęceń. Nie chciałam go ograniczać. Nasze życie wyglądałoby inaczej. Nie mówię, że gorzej.
Dziś po latach ja nawet ciesze się, że to nie wyszło...

...

Tak widziałam miłość kiedyś. Dziś wiem, że miłość nie musi być równoznaczna ze spełnieniem miłością. Dziś wiem, że szczęście spełnienie da się osiągnąć jako singiel. Przestałam mieć jakiekolwiek ciśnienie na związek. Będzie mi dane ok fajnie będę się cieszyć. Dziś jednak jestem sama, dojrzałam już na tyle, że nie szukam. Oczywiście czasem mam tak że chciałabym się przytulić do niego... Usłyszeć kocham z jego ust... Dziś jednak bez parcia i obsesyjnej chęci bycia "czyjąś drugą półwłóką
Żyje mi się lżej, mogę złapać oddech. Pętla nie zaciska się na mojej szyi z obłędu pomogła mi wyjść pasja. Pasja pomogła mi również zrozumieć,że miłość to takie dziwne uczucie. Bardziej chcesz, zabiegasz ona zrobi Tobie na przekór.
Dlaczego, a no dlatego, że:
"Miłość chodzi własnymi ścieżkami
i za nic ma nasze oczekiwania"
💛💛💛

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk