Kto śpiewa dwa razy się modli.

Dzień dobry w tą słoneczną środę.

Dziś podzielę się z Wami pewnym aforyzmem. Brzmi on tak:

"Kto śpiewa dwa razy się modli."

Ja jestem wierząca, nie jestem bardzo praktykująca. Nie śpiewam często, bo nie mam do tego zdolności. Czasem niesiona okolicznościami i potrzebą serca śpiewam.  Czuje wówczas, że jest to moja prywatna modlitwa. Taki mój prywatny czas. Taki tylko dla mnie.

Śpiewając dziękuje za to, że jestem silna. Dziękuje, że znalazłam swoją pasję. Dziękuje za dobrych ludzi, którzy mnie otaczają.  Śpiewając wyrażam swoją radość. Śpiewanie to mnóstwo dobrej energii. Energii dzięki, której ja mam siłę. Śpiewając szczególnie na koncertach Jana, czuje szczególną więź z mamą. Ja po prostu wiem, że ona cieszy się moim szczęściem razem ze mną. Śpiewając wyrażam wdzięczność za to że dała mi życie. Życie którym ja mogę się cieszyć. Śpiewając ulubione piosenki razem z moim ulubionym artystą.
Napiszę teraz rzecz, która wielu z Was, może wydać się niedorzeczna. Oceniajcie to jak chcecie. Ja śpiewając, biorąc udział w koncertach. Jestem po prostu szczęśliwa. Kiedy tak sobie siedzę szczęśliwa, zwyczajna, zdrowa. Czuje, że moja mama jest ze mną. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Pewnie dlatego, że podczas koncertów, tyle myśli przelatuje mi przez głowę. Tyle rzeczy które chciałabym mamie powiedzieć. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że mama to wszystko słyszy.

Jedyne wytłumaczenie, tej sytuacji dla mnie jest takie.
Ja faktycznie wole się modlić śpiewając. Śpiew to taki mój sposób na rozmowę z mamą. Tylko śpiewając . Nie czuje tęsknoty nie czuje pustki. Nie czuje żalu. Nie czuje jak bardzo mi jej brakuje. Nie czuje się osamotniona.
Wtedy czuje jej obecność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk