Upiór w mojej duszy

Dzień dobry kochani.Witam się z Wami w niedziele.

Dwa tygodnie temu miałam okazję zobaczyć niesamowitą sztukę. Musical autorstwa : Andrew Lloyd Webber i Richard Stilgoe. Mowa oczywiście o tytule "Upiór w Operze" Jest to jeden z ważniejszych tytułów jeśli chodzi o musical. Jest to po prostu musical wszechczasów. Jest to najdłużej wystawiany i najbardziej dochodowy tytuł w historii Broadwayu.

Tyle słowem wstępu, co od mnie na temat tego musicalu. Szczerze przyznam długo myślałam co mogę napisać.
Jest to mocny tytuł, bardzo sugestywny. Ja czułam jak Upiór po prostu wchodzi we mnie. Ponownie przeniosłam się w inny świat. Znów był to Paryż, byłam w paryskiej operze. Podróż ta była na tyle prawdziwa, że wyszłam z Opery Podlaskiej szczekając zębami.
Nie byłam wstanie powiedzieć co było przyczyną tego stanu. Nie była to przecież moja pierwsza sztuka. Reakcja organizmu jednak nadzwyczaj silna, nie spotykałam jej nigdy wcześniej.


Wczoraj wieczorem emocje opadły, co nie oznacza że Upiór upuścił moją dusze i serce. Tak się chyba niestanie. Ja po prostu zakochałam się w tym tytule. Część mojej duszy, serca została w paryskiej Katedrze. Druga jego część duszy i serca na zawsze zostanie paryskiej Operze.

Emocje które mnie wczoraj opuściły pozwoliły mi zrozumieć reakcje mojego organizmu.

Ja do nie dawna miała w sobie swojego prywatnego Upiora. Kiedy dopuszczałam go do głosu wydawało mi się że będę szczęśliwa. Kiedy będę zakochana, kiedy ja będę kochać i kiedy będę kochana. Robiłam wszystko, żeby tak się stało. Mogę śmiało rzec, że w niektórych momentach zachowywałam się jak desperatka. Szukałam miłości w internecie. Dziś wiem, że to właśnie, moja fantazja, moje widzenie ze snu, którym tak bardzo ufałam. Widząc w nich siebie jako szczęśliwą, żonę i matkę w ładnym małym domu.
Dziś wiem, że te widzenia "przysyłał mi mój Upiór." Szczerze mówiąc, gdyby nie pojawił się mój "Anioł muzyki." Popadłabym w paranoje. Mój Upiór był blisko tego, aby jego chore pragnienie miłości zawładnęło całkowicie moją duszą, sercem może nawet i życiem.

Żyrandol na prawdę wybucha to jest fenomenalne!!! 
Wtedy tak jakby po drugiej stronie, powiedzmy, że na moim drugim ramieniu "przysiadł sobie Anioł muzyki." Powoli tłumaczył mi że kochać można nie tylko drugiego człowieka. Pozwolił mi znaleźć moją mi moją miłość czyli muzykę, teatr i pisanie. Poczułam się szczęśliwa, spełniona, sama sprawdziłam co naprawdę znaczy żyć.


Ktoś z Was może powiedzieć, że odrzucam zwykły świat i wszystko to co znam. Nie zabronię Wam tak myśleć macie prawo. Ja jednak wiem, że wyruszyłam w rejs do nowego świata. Mojego świata, może faktycznie czasem lekko odpływam, może faktycznie jest to forma ucieczki od samotności. Skoro daje mi to szczęście i spełnienie to czy nie mam do tego prawa? 

https://www.youtube.com/watch?v=qvEzhDC2xyM


Dziękuję dwóm odważnym kobietą za możliwość poznania historii
"Upiora w Operze"
Dziękuję bez Was bym tam nie dotarła.
Jestem z Nas dumna😘😘😘
Takich dwóch jak nas trzy nie mam na całej kuli ziemskiej.
💗💗💗


Komentarze

  1. Dziękuję, Jolu, za ten piękny tekst! Upiór, którego opisałaś w sobie włada niejednym z nas. Czasem jest to niespełniona miłość, czasem nadmierna ambicja, dążenie do sukcesu. I to wszystko, tak jak nasz operowy Upiór nie jest złe, dopóki nie chce nas zdominować. Ważne, by nigdy nie przekroczyć swojego "Point of no return" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak kochana to ja jeszcze raz dziękuję. Upiór ten teatralny był piękny i na zawsze zostanie w mojej duszy..

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk