Swe serce zostawiłam w paryskiej Katedrze

Witajcie kochani.

Zasadniczo miało mnie tu dziś nie być. Jednak od wczoraj nie mogę sobie poradzić z emocjami. Najzwyczajniej w świecie postanowiłam o nich napisać. Pożegnać musical "Notre dam de Paris" najlepiej jak umiem.

Nie miałałam pojęcia, że historia młodej Cyganiki i dzwonnika zrobi na mnie, aż tak wielkie wrażenie.
 Historia z katedrą w tle, po której przewodnikiem dla mnie był  Gringoire dobiegła końca. Smukłych katedr nadszedł kres. Jako fanka musicali czuje puste jest mi żal. Dla mnie nic nie będzie już takie samo. Większość z Was pomyśli, że przesadzam, macie prawo. Ja mam prawo tak czuć.

Niejako tłumacząc Wam skąd ten żal i pustka. Ja po prostu pokochałam Esmeraldę. Esmeralda tak jak ja była młodą piękną kobietą. Zobaczyłam w niej po prostu siebie. Esmeralda tak jak ja kochała świat, kochała życie. Kochała Phoebus'a.

Kochałam również dzwonnika Quasimodo. Kochałam go dlatego, że do niedawna czułam się tak jako on. Czułam, że jestem inna, bałam się że nigdy nie znajdę ludzi, który mnie zaakceptują. Bałam się samotności. Czułam się zagubiona, miałam wrażenie że istnieją "dwa światy."

Wielobarwność tych postaci ich kontrast. Uświadomił mi jak wiele zrobiłam dla siebie samej. Jak długo i wyboistą drogę przeszłam. Ile siły mam, możecie mi wierzyć, albo nie. Pokonanie mojego osobistego Quasimodo. Kosztowało mnie wiele. Wygrałam dziś czuje się jak Esmeralda. Moje życie stało się łatwiejsze. Mam świadomość, że nie wszystkie trudności znikną.
...

Pewnie dlatego tak bardzo, żal mi tego pięknego musicalu. Cieszę się bardzo, że dane mi było pokochać te dwie postacie. Cieszę się, że ten wyjątkowy dla mnie spektakl zapisał się nie tylko w szkle i kamieniu. Zostawił po sobie piękne wspomnienia. Własnie te obrazy wspomnień sprawią, że mego życia Katedra będzie pięła się dalej po nieba kres.

Choć widziałam ten musical tylko tylko raz. Ten jeden jedyny raz wystarczył, aby pokochała go miłością szczerą i bezgraniczną. Choć na deskach "Teatru Muzycznego w Gdyni im Danuty Baduszkowej." Historia ta dobiegła końca w moim sercu trwać ona będzie zawsze. Tęsknota ma będzie wielka i nieskończona.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ja po prostu zostawiłam, kawałek duszy i serca w paryskich katedrach. Dla mnie trzy dzwony będą biły już zawsze.

...

Dziś nie żegnam się z "Trzema Mariami," Quasimodo,  Phoebus'em, Esmeraldą, Poetą i katedrą. Mówię po prostu DO ZOBACZENIA. Mam nadzieje szybkiego. Kocham Was.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk