Strach

Witam w środę, dziś początek wakacji.  Ja postanowiłam dziś poruszyć temat pewnej emocji, uczucia.Nie będzie to łatwe, przyjemne i pozytywne uczucie. Usłyszałam wczoraj, że mam łatwość i lekkość pisania o trudnych rzeczach, że je "otulam słowem"

Trzymając się "otulenia słowem" postanowiłam poruszyć temat strachu. Wiecie już że hołduje zasadzie "nic co ludzkiej nie jest mi obce. Strach również. Dziś zdejmę specjalnie dla Was swoje odważne ego. Szczerze opowiem Wam czego się bałam, boje.

Pamiętacie w opowiadaniu " Osobiste Notre Dam De Paris" wspominałam o moim Quasimodo. Urodził się on wraz ze śmiercią mojej mamy. Wówczas strach brał góre nad moim życiem. Starch brał się oczywiście stąd, że byłam małą dziewczynką, która straciła mamę. Jak wiadomo matka jest najważniejsza dla dziecka.
Strach brał się również stąd, że praktycznie dopiero w wieku dziewięciu lat. Uczyłam się podstawowych czynności życiowych, takich jak ubieranie, samodzielne korzystanie z wc i tym podobne. Muszę Wam powiedzieć, że wtedy te czynności były dla mnie kompletnie a- wykonalne i napawały mnie strachem.
Kiedy już jako tako postawiłam sobie " świat na nowo." Los rzucił mi kolejne wyzwanie. Okazało się, że moja siostra spodziewa się dziecka. Kompletnie nie widziałam siebie niepełnosprytnej i noworodka pod jednym dachem. Wydawało mi się, że moje biedna siostra nie da rady ogarnąć mnie i dwójki dzieci. Miałam pretensje do losu, że dostałam "prezent"od losu w postaci mojej osoby. Strach ukrawałam znów pod uśmiechem i  znów robiłam to skutecznie.
 Mój Quasimodo był się również nowych ludzi, znajomości, świata. Nie mam stu procentowej pewności. Jednak wydaje mi się iż wynikało to z tego, że byłam zamknięta w hermetycznym środowisku osób niepełnosprawnych i zakładu do którego uczęszczałam przez piętnaście lat mojego życia. Wydawało mi się, że świat poza owym zakładem absolutnie nie istnieje. Wizja tego świata, nowego świata napawała mnie strachem i lękiem.
Kiedy musiałam opuścić ów zakład byłam przerażona i nie było mi łatwo. Uczucie strachu ukrywałam skrzętnie i skutecznie pod uśmiechem. Wówczas nikt się nie zorientował co tak naprawdę siedzi w mojej głowię, dzieje się mojej duszy.

Dziś kiedy nie ma już ze mną Quasimodo jest Esmeralda. Wydawać by się mogło, że boje się mniej. Tak rzeczywiście jest. Jednak jest rzecz, której boi się i Esmeralda. Rzeczą tą jest uczucie. Uczuciem tym jest miłość. Tłumacząc czemu miłość, muszę cofnąć do narodzin mojej Esmeraldy.

Kobieta ta narodziła się we mnie wraz z zaistnieniem moim życiu mężczyzny. On pokazał mi że ludzie niekoniecznie muszą widzieć we mnie. Wózek i Jolę.Mogą widzieć tylko Jolę. On jak pierwszy zobaczył we mnie tylko Jolę. Właśnie to plus jego opiekuńczość i czułe gesty względem mnie sprawił, że obdarzyłam go miłością.Uczucie to było jednak jednostronne. Nie miało racji bytu. Bardzo pokiereszowało moją duszę i serce.
Dlatego dziś moja Esmeralda boi się miłość, zaangażowania. Esmeralda jaką teraz się czuje wypełniła sobie pustkę po miłości pasją, przyjaciółmi. Pewnie dlatego mówię że nie szukam miłości. Jednak gdzieś głęboko na samym "końcu" mojej duszy. Esmeralda schowała pragnienie miłości. Liczę na to, że miłość kiedyś pojawi się w moim życiu i będzie ona szczęśliwa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk