,,Jestem dumną logopedką...'' Mówi Iza Bujniewicz

 Dzień dobry,

foto: arch. prywatne Izy

dziś zapraszam Was na kolejną ciekawą rozmowę. Kulisy swojej pracy odsłoniła przed nami Iza Bujniewicz. Aktorka teatralna, serialowa oraz głos dubbingu, co ciekawe Iza z powodzeniem łączy aktorstwo z logopedią.

Miłej lektury:

Jola: Jesteś absolwentką studium Wokalno – Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Kiedy zatem poczułaś, że chcesz się zająć aktorstwem? Pamiętasz swoje początki na scenie?

Iza: Tak na dobrą sprawę to od zawsze nosiło mnie artystycznie i od zawsze musiałam występować – czy to w podstawówce, śpiewając lub grając na flecie, czy w domu, ubrana w maminą kołowaną spódnicę i jej szpilki, stojąc przed telewizorem i oczekując uwagi. Zatem zawsze potrafiłam znaleźć sobie swoją scenę, bez względu na okoliczności. :)


Natomiast pomysł o studiach teatralnych podrzuciła mi moja nauczycielka muzyki z liceum w Koszalinie krótko przed maturą. Bo naprawdę do samego końca nie wiedziałam ani na jakie studia pójść, ani, jaki zawód wybrać. Podobało mi się wiele kierunków, ale ten chyba najbardziej rezonował ze mną.

Weź, człowieku, w wieku 18 lat decyduj o swojej przyszłości…

Jola : Czytając Twoją notkę na stronię TM. Roma, trafiłam na następujące zdanie.: „Za swoje największe osiągnięcia uważa następujące role: Chawa w „Skrzypku na dachu”, Maria Magdalena w „Jesus Christ Superstar”, Swietłana Siergiewskaja w musicalu „Chess.” Powiedz proszę, dlaczego, akurat te postaci i te tytuły? Co Ci dały, czego nauczy, jak wspominasz pracę przy tych tytułach?

Iza: Rola Chawy w „Skrzypku na dachu” była moją pierwszą dużą rolą jeszcze na studiach. Dodatkowym wyzwaniem w tej grze był fakt, że przedstawienie nie było nagłośnione w żaden sposób, co znaczy, że graliśmy „na żywca” bez mikroportów do potężnej widowni! Teatr Muzyczny w Gdyni ma ogromną scenę, bardzo głębokie kulisy i widownię liczącą tysiąc miejsc. Dla każdego z nas, a zwłaszcza dla świeżo upieczonej aktorki, było to tak ogromne wyzwanie, że graniczyło z doznaniem mistycznym. A że zostałam wybrana spośród wielu przez samego reżysera, pana Szurmieja, to duma rozpierała mnie tym bardziej.

Rola Marii Magdaleny w „Jesus Christ Superstar” była tą, która już nigdy się w moim życiu nie powtórzy – ogrom emocji, wspaniała muzyka, wyjątkowy czas spędzony na pracy nad rolą i, okazuje się, również duchowością, dały efekt, który skutkuje moją wybitną miłością i tęsknotą za tą postacią. Nie tylko ja przeżywałam udział w tym spektaklu – wszyscy, którzy mieli okazję otrzeć się o tę produkcję, czuli coś więcej niż tylko wykonywanie zawodu i cowieczorne odgrywanie swoich ról. To było naprawdę coś więcej… Za każdym razem tam na scenie zadziewało się coś, czego nie da się opisać słowami. Piękny czas z pięknymi ludźmi i wybitną sztuką.

Natomiast rola Swietłany w musicalu „Chess” była również sporym wyzwaniem, ponieważ podstawowa wersją, w której brałam udział wykonywana była w języku angielskim i niemieckim. Jeździliśmy z tym przedstawieniem po Niemczech, obsada była międzynarodowa, więc i to stanowiło ogromne wyzwanie. A przy okazji zdobyliśmy nagrodę za najlepsze przedstawienie w tamtym czasie za granicą. Czyli i ja przyłożyłam do tego swoją rękę, czyli ogromna duma. :) To również był magiczny czas, ponieważ poznałam siebie nie tylko ze strony aktorskiej, ale i z tej, gdzie trzeba było współgrać z zupełnie obcymi ludźmi w zupełnie obcym języku. To również był niepowtarzalny czas i ta rola również była bardzo emocjonalna, jak dwie pozostałe.

Właściwie każda moja przygoda z rolami, które otrzymuję, wymaga ode mnie dużego wkładu myślenia i rozłożenia emocjonalności, ponieważ te rolę nie są płaskie, wymagają mądrego podejścia i pokazania jak największej wielomiarowości postaci. Czas i rolę mijają. Ale emocje nadal pozostają na tyle świeże, że naprawdę z przyjemnością cofnęłabym czas i zagrała jeszcze raz w tych przedstawieniach. Praca w teatrze nad tak ważną rolą zawsze uczy pokory, człowiek musi się wyciszyć, żeby wejrzeć w siebie i znaleźć punkty wspólne odgrywanej postaci i swoje, i stworzyć coś wspólnego, co będzie wartościowe nie tylko dla siebie, ale i dla widzów.


Jola: Poproszę Cię o przybliżenie spektaklu pt. „Lalki.” O czym opowiada ta sztuka i czy wartą ją zobaczyć?

Iza: Kilka cytatów z Internetu, bo ja sama powiem za dużo. 😄

Foto: Piotra Bogacza.

Kobiet. Koncert – performance. Męska muzyka rockowa w ustach i ciałach kobiet. Współczesna Polka w Polsce i Polska w Polce. Nieustający ruch, abstrakt, słowo, krzyk, energia, wyzwolenie, skowyt, siła. Tu i teraz. Jazda!

,,Lalki” to spektakl nietuzinkowy i autorski, stworzony w ramach teatru muzycznego – na pograniczu koncertu, teatru tańca, performensu i ujęty w formę teatralną z chirurgiczną precyzją.

Rozbrzmiewa polska muzyka rockowa i śpiew na żywo. Towarzyszą im: tekst, projekcje video, permanentny ruch i choreografia współczesna. Tematem spektaklu jest kobieta we współczesnej Polsce, a główne konteksty to: emancypacja, role społeczne, przemoc domowa, rodzina, tradycja i konserwatyzm, wolność i liberalizm, siła kobiet, protest.

Spektakl powstał we współpracy z festiwalem Przegląd Piosenki Aktorskiej.

Biletów na najbliższy spektakl już dawno nie ma.

Czy warto nas zobaczyć?

Bardzo! Bo jest mocno, niepolitycznie, bez trywializowania tematów.

Jola: Spektakl „We will rock you.” Najnowsza produkcja TM. Roma. To dla Ciebie przygoda, wyzwanie, czy praca, jak będzie Twoja Killer Queen?

Killer Queen to wybuchowa mieszanka – trzeba ją okiełznać i przedstawić jak najrzetelniej. Sporo pracy, psychologii, łączenia muzyki z ruchem scenicznym i wymagającymi kostiumami. Silna postać wymagająca masy energii i skupienia.

Ale efekt zapewne, mam nadzieję, zadowoli wymagającą publiczność.

Jola: Można Cię oglądać na deskach teatru, jak i na ekranach telewizorów. Chciałabym zapytać o serial „Korona Królów.” Jak wygląda praca na planie produkcji historycznej, kostiumowej? Jak bardzo różni się od serialu osadzonego w teraźniejszości, jest łatwiej czy trudniej?

Iza: Przygodę z "Koroną Królów" zakończyłam jakiś czas temu. To było ogromne przedsięwzięcie. Mnóstwo ról, epizodów, ludzi z obsługi technicznej. Opanowanie tego wszystkiego wymaga wg mnie jakichś nadludzkich umiejętności, serio. Kręcenie scen dwójkowych, trójkowych to zdecydowanie pestka w porównaniu do ogarnięcia tłumu w scenerii zewnętrznej podczas np. zimna i braku wygody. To nie była łatwa i dająca ciarki przyjemności praca, ale starałam się wykonywać wszystko to, co do mnie należało. Zdarzały się mniej komfortowe momenty, ale i tak jestem wdzięczna losowi za tę przygodę. Kontakt z zawodowstwem to zawsze przyjemność :)

Foto: arch. prywatne Izy

Grając sceny zazwyczaj z Dorotą Chotecką, czułam spokój i pewność. Jaka to fajna dziewczyna i znakomitą aktorką! Kiedy czuje się wsparcie partnerów w pracy, można góry przenosić. 

Jola: Co sądzisz na temat improwizacji w aktorstwie,  kierujesz się intuicjom, czy raczej sztywno trzymasz się scenariusza?

Iza: Improwizacja jest zawsze na propsie-byle była ustawiona 😄

Nie można odbiegać od scenariusza, jest on szkieletem, ramami i nie powstał po to, żeby go swobodnie interpretować. Rzecz jasna, początkowy etap tworzenia ról to duża doza improwizowania, ale z ustalonym tekstem. Chyba że to monodram. Wtedy kunszt aktorski można rozszerzać.

Intuicja nie idzie w kontrze do scenariusza. Wręcz ułatwia budowanie i logiczne kontynuowanie roli na etapie przedstawień.

Teatr impro to coś innego niż teatr tzw. tradycyjny. Obie formy wymagające maksymalnego skupienia i konsekwencji, a jednak traktujące czas w teatrze trochę inaczej.

Jola: Wiem, że praca nad musicalem jest wieloetapowa. Twój ulubiony etap to i dlaczego właśnie ten?

Iza: Lubię, kiedy już płynnie przechodzimy przez sceny, bez częstego zatrzymywania się i powtarzania części grania. To mozolna praca, męcząca, wymagającą od wszystkich dużej cierpliwości i zaufania przede wszystkim do siebie. A kiedy próba "płynie", kolorujemy całość, układamy się, mościmy w sztuce i wtedy jest najciekawiej. Wtedy zaczyna rodzić się to coś między nami a spektaklem, co przy obecności Widzów i dzięki Nim robi właśnie tę niesamowitą magię.

Jola: Jesteś również wykształconym logopedą, czy fakt ten pomaga w zawodzie aktora, czy raczej przeszkadza

Iza Jestem dumną logopedką i nigdy nie waham się tych umiejętności użyć 😄

Bycie aktorką i logopedką jednocześnie to znakomita mieszanka, ponieważ daje mi ogromną łatwość w pracy nad tekstem, a przy okazji wtrącam się kolegom do pracy, co zazwyczaj kwitowane jest zabawnymi komentarzami. Ale zawsze robimy to w dobrej wierze i nikt nikomu nie robi krzywdy. Poza tym będąc, aktorką łatwiej jest mi uczyć ludzi poprawnej wymowy czy odpowiedniego podejścia do danego tekstu, który np. sprawia im trudność. Mam już te niezbędne umiejętności, które potrafię im przekazać. Tym samym mocno wszystkich zachęcam do przyglądania się sobie i bliskim czy aby na pewno mówią  poprawnie. A jeśli są jakieś trudności – zapraszam do mnie! Obgadamy temat.

Jola Iza to bardziej aktorka czy logopedka, może jednak udaje Ci się skutecznie łączyć te dwie profesje?

Foto arch. prywatne Izy

Iza: Nie rozdzielam tych profesji, a wszystko wyjaśniłam w poprzednim punkcie. Jedno bardzo ułatwia mi drugie, a drugie jest ogromnym wsparciem przy tym pierwszym. Zawsze będę zachęcać ludzi do edukacji, bo inwestowanie w siebie to najlepsza z możliwych inwestycji. Nikt Ci nie odbierze tego co potrafisz, a wiedza to zawsze ogromna wartość.

Jola: Na koniec, pytanie na wyobraźnie. Gdyby jutro miał nastąpić koniec świata, a za towarzyszkę możesz mieć dowolną postać graną przez siebie… Kogo byś wybrała i jak wyglądałby wasz ostatni dzień?

Iza: Norma. Wybrałabym Normę z musicalu "Waitress". To bardzo zapobiegliwa, obrotna i wesoła babka. Na pewno miałaby przy sobie spory ekwipunek medyczny obfitujący we wspomagacze dobrego nastroju. Więc byłybyśmy i najedzone (bo uwielbiam gotować i bardzo to dobrze robię), i napojone wyskokowo dzięki płynnym medycznym wspomagaczom wziętym przez Normę. Koniec świata byłby nam niestraszny, a przynajmniej wreszcie nie skończyłoby się to wszystko... kacem, ha ha!

Iza szalenie dziękuje za współprace, nie żegnam się. Mam nadzieje do zobaczenia






Komentarze

  1. Podziwiam Izę we wszystkich występach!!! Iza, jesteś niezwykle utalentowana! A do tego masz tak barwną osobowość, że sprawiasz, ze każda Twoja rola jest nie do podrobienia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk