,,W zawodzie aktora pokusa czai się w teatrze..." Wywiad z Danielem Zawadzkim

 Dzień dobry dziś podzielę się z Wami efektami mojej kolejnej udanej współpracy.
Bohaterem rozmowy jest aktor serialowy i teatralny. Związany z warszawskim teatrem "Rampa."
Daniel Zawadzki.

Foto. Kinga Karpati.

Miałam okazję obserwować Cię na deskach teatru. Widziałam przede wszystkim pasję. Kiedy odkryłeś, że aktorstwo to Twoja droga?


Już od najmłodszych lat ponoć, na przysłowiowych imieninach u cioci zabawiałem rodzinę szalonymi popisami i niestworzonymi opowieściami,  wywołując ogólną radość.

Będąc w piątej klasie szkoły podstawowej nr 7 w Koninie, wygrałem casting i reprezentowałem szkołę w turnieju międzyszkolnym recytując ,, Samochwałę'' Brzechwy. Na tyle spodobały mi się te występy, że stwierdziłem że chcę więcej i więcej. Mało tego w mojej młodej głowie zakiełkował pomysł żeby zostać aktorem. Od tego momentu zacząłem angażować się w różnego rodzaju projekty (kółka teatralne, akademie szkolne, teatrzyki amatorskie),by jak najczęściej stać na przysłowiowej scenie i mieć radość ze spotkania z publicznością.


Jak wspominasz okres studiów we wrocławskim Wydziale Aktorskim PWST? Czy podczas trwania studiów miałeś chwilę zwątpienia , chciałeś się wycofać?


Studia na wydziale aktorskim PWST to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Szalone, bardzo wymagające, zaangażowania, kreatywności, poświęcenia, ale i radości. Pełne wzruszeń, można powiedzieć taki emocjonalny rollercoaster. Już dostanie się do szkoły, po ciężkim trzyetapowym egzaminie było spełnieniem moich marzeń. 

Trzeba pamiętać że pierwsze dwa lata są selektywne. Studenci są obserwowani przez pedagogów i po każdej sesji egzaminacyjnej mogą usłyszeć ,, przykro nam ale nie nadajesz się do tego zawodu i lepiej będzie jaki na tym etapie zdasz sobie z tego sprawę."

Oczywiście bałem się, że i ja usłyszę taki wyrok, ale nigdy nie miałem chwili zwątpienia. Wiedziałem, że po gorszych momentach przejdą te lepsze i tak rzeczywiście było. 

Poza tym miałem świetnych pedagogów, a przede wszystkim wspaniałe koleżanki i kolegów, z którymi jak to się mówi można było konie kraść.

Muszę wspomnieć, że wydział aktorski znajdował się we Wrocławiu przy ulicy Jastrzębiej w poniemieckiej willi. Było więc kameralnie, a atmosfera była niepowtarzalna. Myślę, że wszyscy studenci z ulicy Jastrzębiej z sentymentem wspominają tamte lata.


Pamiętasz swój pierwszy debiut? Pierwszy casting, pierwsza rola?


Debiut.. cóż myślę że na każdym etapie artystycznego życia zawsze jest ten pierwszy raz. 

W 8 klasie podstawówki, w domu kultury Oskard wystawiliśmy sztukę K.I. Gałczyńskiego ,, Babcia i wnuczek czyli noc cudów" i to ja grałem babcię Lorelei 😃

W 2 klasie I LO w Koninie, wcieliłem się w Lisa w Serenadzie S. Mrożka. A już w zawodowym życiu na deskach Teatru Rampa debiutowałem rolą Yvana  w sztuce ,,Art" Y. Rezy w reż. K. Miklaszewskiego, ówczesnego dyrektora, który angażował mnie do Rampy.


Jak myślisz... Czy w zawodzie aktora jest miejsce na rutynę? Co zrobić, aby w nią nie popaść? Czy Tobie się to udaje?

Foto. Kinga Karpati.

W każdej profesji możemy popaść w rutynę. 

W zawodzie aktora pokusa czai się w teatrze 😃. Jeśli wyobrazimy sobie, że gramy tę samą rolę setny, a może i dwusetny raz, łatwo ulec pokusie i lecieć na tzw. automatycznym pilocie. Ale jeśli kocha się swój zawód, nigdy do tego nie dopuszczamy. Zresztą każdy spektakl jest inny, a jeśli dodamy do tego, że traktujemy widza jakby oglądał nas pierwszy raz, o rutynie nie może być mowy.


 Jaki rodzaj aktorstwa jest Ci bliższy? Aktorstwo serialowe czy teatralne? Skoro już odpowiedziałeś mi na pytanie który rodzaj aktorstwa wolisz, powiedz proszę, czym różni się aktorstwo serialowe od teatralnego. Nie chodzi mi o kwestie techniczne, a bardziej warsztatowe.


Mam to szczęście, że realizuję się grając zarówno na scenie w teatrze jak i w pracy przed kamerą. Po przeszło 20 latach w zawodzie mogę stwierdzić, że obie te formy sprawiają mi satysfakcję. Oczywiście wielkim plusem jest spotkanie z publicznością. To niezastąpiony zastrzyk adrenaliny.

Jeśli chodzi o warsztatowe różnice...

Na scenie wykorzystujemy cały wachlarz umiejętności nabytych podczas studiów aktorskich. Wyimpostowany głos, dykcja, ruch sceniczny, taniec, śpiew i przede wszystkim prawda w emocjach i interpretacji tekstu. Te dwie ostatnie rzeczy są nieodzowne przed obiektywem kamery. Oczywiście gramy subtelniej, prościej, bo kamera wychwyci każdy fałsz. Wszystko jest w oczach...


Cofnijmy się w czasie... Gdybyś nie wybrał aktorstwa, jaką drogą byś poszedł?

Jestem zapalonym kibicem i kiedyś w zamierzchłej przeszłości myślałem, że dziennikarstwo sportowe to fajna alternatywa.


Foto Asia Zalewska

Jak byś w trzech słowach określił postać barmana, którą kreujesz w „Rapsodii z Demonem”?


Szalony, radosny, pomysłowy.

Niedawno po jednym ze spektakli „Rapsodia z Demonem” wrzuciłam na swój profil w mediach społecznościowych nasze wspólne zdjęcie. Pierwszy komentarz jaki się pojawił, brzmiał „Oooo!!! Michał z Klanu”. Jak radzisz sobie z „przyklejeniem” postaci do Twojej osoby? Tłumaczysz, „Jestem Daniel i wcielam się w postać Michała Chojnickiego”, czy myślisz sobie... Dobra, niech już będzie ten Michał?

Nie da się ukryć, że w świadomości telewidzów,  funkcjonuję jako Michał Chojnicki. Już od 18 lat... Zupełnie mi to nie przeszkadza, jeśli ktoś mnie tak nazywa. 



Która z postaci jest ci bliższa? Michał z „Klanu”, czy najlepszy barman w mieście z „Rapsodii z Demonem”?

Na to pytanie niespecjalnie wiem co napisać...

 Masz już długi staż pracy. Według Ciebie aktorstwo ma więcej plusów czy minusów? Współpracując z Panem Kacprem Kuszewskim, usłyszałam metaforę „Mówi się, że w tym zawodzie trzeba mieć dusze motyla i skórę hipopotama”. Czy Ty też jesteś tego samego zdania? Inaczej rzecz ujmując, powiedz proszę czego nauczyły Cię lata pracy w zawodzie?


Ważne jest to żeby doceniać każdą nawet drobną chwilę satysfakcji i spełnienia. Od 20 lat pracuję w zawodzie. Jestem etatowym aktorem teatralnym, gram w serialu, mam jakąś tam popularność. Same plusy? Tak, ale 

mam mnóstwo zdolnych kolegów, którzy nie mają tyle szczęścia i często są bez pracy. Chodzą na castingi, przesłuchania i czekają na swoją szansę...A telefon milczy.

Ważne jest żeby się nie poddawać. Trzeba robić swoje, szukać możliwości rozwoju , dla każdego kiedyś zaświeci słońce.

Kończąc, wróćmy na chwilę do „Rapsodii z Demonem”. Zakładając czysto hipotetycznie, że nie widziałam tego tytułu. Poproszę abyś przekonał mnie,

Foto. Kinga Karpati.

do obejrzenia tego tytułu.  


Rapsodia z Demonem, najlepszy show w Polsce z muzyką Queen. Fantastyczna choreografia, świetne głosy, doskonałe role. Dodatkowo band na żywo. 2 godziny czystej rozrywki i  publiczność, której nie da się oszukać! 


Daniel dziękuje za rozmowę, przemiłą współpracę. Życzę Ci dalej takiej pasji do aktorstwa. Do zobaczenia niebawem.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk