"„Miss Saigon” to największa przygoda i wyzwanie jakie mnie do tej pory spotkało!" Mówi Asia Gorzała

 Cześć,wracam z wywiadami.


Dziś o roli Kim w musicalu "Miss Sajgon." Opowie Asia Gorzała.

Umówiłyśmy się na rozmowę na temat, Kim Twojej bohaterki w musicalu „Miss Sajgon.”, Jednak, zanim konkretne pytania. Poproszę o przybliżenie ten tytuł moim czytelnikom?

Miss Saigon” to musical Claude’a-Michela Schonberga oraz Alaina Boublila. Swoją prapremierę miał w 1989 roku na West Endzie w Londynie. Inspiracją do stworzenia musicalu była fotografia, którą Schonberg zobaczył w gazecie. Fotografia przedstawiała kobietę, która zmuszona jest oddać swoje dziecko żołnierzowi. Miał je zabrać do Ameryki. Czekało tam na nie lepsze życie niż w Wietnamie, gdzie wówczas panowała wojna. I właśnie w czasach wojny wietnamskiej osadzona jest akcja Miss Saigon. Przede wszystkim jest to musical o miłości – miłości matki do dziecka, nadziei, wierze, bólu, cierpieniu... Ten spektakl dostarcza tak wielu emocji i przemyśleń. A z jaką siłą rezonuje w nas teraz, kiedy tuż obok trwa wojna na Ukrainie…?

Jak wyglądał casting do roli Kim? Pamiętasz co czułaś, kiedy dowiedziałaś się, że to właśnie ty będziesz Kim?

Ja brałam udział w dodatkowym castingu, gdzie były prawie same kandydatki do roli Kim. Ze stresu dosłownie trzęsły mi się nogi, cały czas miałam sucho w gardle. Ale jak mantrę powtarzałam sobie w głowie zdanie, które powiedziała mi przed castingiem Agnieszka Przekupień – „Nie porównuj się do innych, idziesz zrobić swoje i pokazać na co cię stać”. Od tego czasu to jest pierwsza rzecz, o której myślę podczas castingów, konkursów czy nawet egzaminów na uczelni. Każdy z nas jest inny, charakterystyczny, niepowtarzalny. Jeśli nie dostaniemy roli czy nie staniemy na podium, nie oznacza to, że jesteśmy gorsi, mniej zdolni. Wbrew pozorom tak wiele aspektów ma znaczenie, nie tylko nasz talent. Musimy wytrwale w siebie wierzyć! Odeszłam od tematu ahaha, ale uważam że każdy powinien to usłyszeć. Jak dowiedziałam się, że zagram Kim, byłam na wykładzie na prawo jazdy ahahha. Wyszłam szybko odebrać telefon, a po rozmowie stałam ze dwie minuty w ciszy i powoli to do mnie docierało. „Miss Saigon” to największa przygoda i wyzwanie jakie mnie do tej pory spotkało!

Jak wspominasz, okres prób do musicalu, co było dla Ciebie najtrudniejsze w tworzeniu Kim?

To był emocjonalny rollercoaster! Chciałam dać sobie radę ze wszystkim, nie odstawać, choć nie zawsze było to możliwe. Ale na pewno bardzo dużo się w tym czasie nauczyłam i rozwinęłam. To był bardzo pracowity czas i niezwykle piękny. Bardzo wiele osób z obsady mi pomagało w tworzeniu roli i jestem im za to ogromnie wdzięczna. Najtrudniejsze było dla mnie, chociaż w minimalnym stopniu, zrozumienie tego  czego doświadczyła w swoim życiu Kim. Taki ogrom nieszczęścia i bólu. A do tego jeszcze postawienie się w roli matki. Zdecydowanie aktorska praca nad rolą stanowiła duże wyzwanie.

Jak bardzo, Kim jest podobna do Ciebie?

Swoją przygodę z „Miss Saigon” zaczęłam, gdy miałam jeszcze siedemnaście lat - tak jak Kim na początku spektaklu. Dlatego nie tylko rozumiałam jej emocje, ale myślałam jak ona. Obie miałyśmy w sobie te młodzieńczą naiwność, ufność czy wrażliwość. Teraz mam lat dwadzieścia jeden, czyli mniej więcej tyle co Kim w drugiej części spektaklu. Na pewno łatwiej jest mi zrozumieć teraz co ona przeżywa i z czym się zmaga, kiedy już osiągnęłam taki wiek jak ona. Widzę jak wiele wiary i nadziei ma w sobie ta kobieta, matka. Czy ja taka jestem? Nie wiem. Na pewno jestem równie uparta. Ból i strata jakie towarzyszą Kim niemal przez cały czas, uczyniły z niej właśnie tak silną osobę jaką jest, obudziły w niej pokłady odwagi. Nigdy nie doświadczyłam tego co Kim, większość z nas tego nie doświadczyła. Mogę mieć tylko nadzieję, że uda nam się tego uniknąć.
fot. Michał Matuszak


Skoro pytałam o wspólne cech, zapytam też o różnice pomiędzy Asią a Kim?

Na pewno najbardziej widoczne są różnice kulturowe oraz sytuacja życiowa w jakiej Kim się znajduje. Ja sama uważam się za szczęściarę, mam szanse żyć w wolnym kraju. Chciałabym powiedzieć, ze temat wojny jest mi odległy, ale wszyscy dobrze wiemy, że to nie jest prawda.
Nie spotkał mnie jednak tak okrutny los jak Kim. Dodatkowo, ja sama nie jestem matką. Mogę jedynie wyobrażać sobie jak to jest wychowywać dziecko w czasie wojny oczekując na powrót męża do domu. A moje wyobrażenia i tak są dalekie od brutalnej prawdy.

Czego nauczyła Cię praca nad rolą i sama Kim?

Wszystkiego ahaha. „Miss Saigon” było moją pierwszą stycznością z profesjonalnym teatrem, nie jako widz. W trakcie pracy na próbach uczyłam się bardzo wielu rzeczy zupełnie od podstaw – jak wygląda praca w teatrze, jak tworzyć postać krok po kroku, jak się nie dać tremie oraz tego kiedy odpuszczać. Dzięki Kim zaczęłam mocniej doceniać to, co mam – rodzinę, przyjaciół, dom, zdrowie… Tak niewiele trzeba, żeby to stracić! Musimy pielęgnować i cieszyć się małymi rzeczami.

Pamiętasz co czułaś, grając pierwszy spektakl?

Na tydzień przed premierą stresowałam się codziennie od rana do wieczora ahaha. Kiedy obudziłam się w dzień spektaklu premierowego miałam w sobie spokój, aż sama sobie powtarzałam, że coś jest nie tak – „zacznij się stresować!”. Trwało tak do momentu, aż weszłam na scenę, gdzie czekam na podniesienie kurtyny i rozpoczęcie spektaklu. Wtedy odczułam cały stres, który się skumulował z całego dnia. Ale trwało to krótko, po pierwszym zaśpiewanym utworze poczułam taką radość z tego, że mogę być tam gdzie byłam. I podczas spektaklu się świetnie bawiłam. I właśnie tak chcę się czuć podczas pracy na scenie. 

Każda postać ewoluuje z biegiem grania tytułu. Jak bardzo zmieniła się Kim? Jak bardzo dzięki tej roli dojrzałaś ty?

Myślę, że Kim zmieniała się cały czas razem ze mną. Jestem na takim etapie życia, gdzie bardzo dużo się uczę, szukam i ciągle rozwijam artystycznie. Staram się ciągle pracować nad rolą, z czasem zauważam wiele nowych elementów, które mogą wzbogacić moją postać albo poprawić mój warsztat wokalny i aktorski. 

fot. Michał Matuszak

 Rola, Kim jest bardzo wymagająca emocjonalnie. Jak radziłaś sobie z emocjami postaci? W jaki sposób się od nich odcinałaś?

To była metoda prób i błędów. To jest tak emocjonalna rola, że bardzo łatwo dać emocjom się kontrolować. A czasami wręcz przeciwnie, nasza głowa i ciało bronią się przed taką dawką negatywnych emocji. W trakcie prób uczyłam się jak osiągnąć złoty środek. Mimo wszystko jednak, po każdym spektaklu potrzebuję chwilę czasu dla siebie, żeby „wrócić  na ziemię” i się „zresetować”. Niejednokrotnie też uciekałam do serialu „Przyjaciele”! :p

Zapytam o zabawne sytuacje (co by nie było za poważnie.) Powiedz proszę przytrafiła Ci się jakaś wpadka na scenie albo podczas prób?

To jest mój ulubiony temat :p
Na moim pierwszym spektaklu po 2 latach przerwy, zaraz przed wyjściem na scenę w drugim akcie rozwalił mi się zamek w sukience, który idzie przez całe plecy, a pod spodem miałam na sobie świecący czerwony gorset, którego nie mam czasu zdjąć po poprzedniej scenie. Wybiegłam na scenę i kombinowałam, jak mogłam, żeby tylko się nie obrócić plecami do widowni, pod koniec sceny dodatkowo się potknęłam, bo wychodziłam również cały czas przodem do widowni.
A w trakcie którejś z prób, podczas tej samej sceny, o której wspomniałam wyżej ( kiedy biegnę do pokoju hotelowego Ellen) na ogół czekają na mnie uchylone drzwi, żeby nie było wątpliwości gdzie biec. Tym razem tak nie było, a drzwi nie wyróżniają się zbytnio na tle ściany. Wydawało mi się, że biegnę dokładnie na drzwi. Niestety z całym impetem wbiegłam w ścianę i się od niej z hukiem odbiłam. Nic mi się na szczęście nie stało, ale do końca dnia bolał mnie nos :p

 Tak jak do Ciebie napisałam. Odniosłam wrażenie, że Kim „wrosła”w Ciebie. Polubiłaś tę kobietę, prawda? Będziesz tęsknić?
fot. Michał Matuszak


Uwielbiam ją - imponuje mi pod tak wieloma aspektami! Jestem wdzięczna, że mogłam się zmierzyć z takim wyzwaniem, jakim jest Kim. Pomogła mi się rozwinąć, wiele mnie nauczyła i przyniosła ogrom emocji, refleksji. Cichutko jednak nie żegnam się z Kim, a z nadzieją mówię „Do zobaczenia!”.

Czego mogę życzyć Ci dziś, kiedy Twoja przygoda, z Kim dobiega końca.

Grania, grania i jeszcze raz grania! Chciałabym móc się dalej rozwijać w teatrze, obcować z musicalem i spełniać kolejne artystyczne marzenia. Uzbrajam się w cierpliwość, a w międzyczasie postaram się tym marzeniom pomóc.

Asiu jeszcze raz dziękuje. Tego właśnie Ci życzę graj i spełniaj wszystkie swoje marzenia.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk