Bareja by się uśmiał

 Dzień dobry

Jak już wiecie staram się nie traktować życia na wózku w kategoriach tragedii.  Staram się raczej widzieć plusy mojej sytuacji, niżeli jej minusy. Nie walczę o normalność życia ja po po prostu normalnie żyje.

Nie kiedy jednak się nie da nie walczyć. Jest mi bardzo przykro kiedy nie  mogę gdzieś wejść, bo jestem na wózku.

Uczucie smutku jednak szybko ustępuje uporowi. Jestem uparta upór ten uruchamia we mnie chęć walki. Pokazania danej instytucji, że się da. Wystarczy tylko wykazanie odrobiny dobrej woli.

Przykre, że w ogóle w dwudziestym pierwszym wieku w Europie muszę walczyć o to, by normalnie wejść do miejsca, które powinno być dla mnie dostępne. Mój wózek nie powinien mieć tu nic do rzeczy.

Okazuje się, że jednak ma i to dużo. 

Podczas ostatniego pobytu w Warszawie tradycyjnie już miałam zamiar wybrać się do teatru. Jestem człowiekiem i czasem bywam zmęczona ciężkimi tytułami. Dlatego tym razem w teatrze chciałam odpocząć, obejrzeć coś co pozwoli mi na relaks.

Dzięki portalom społecznościowym, dowiedziałam się o musicalu komediowym w którym gra jeden z artystów, którego wspieram.

Pomyślałam to jest to, chcę zobaczyć ten tytuł. Razem z koleżankom, która chciała iść ze mną.

 Kupiłyśmy bilet i tak jak trzeba napisałyśmy meila z informacją, że jestem na wózku i chciałabym się dostać na widownie placówki. Czy możemy liczyć na pomoc ze strony obsługi widowni.

Naiwnie liczyłam, że pomoc zostanie zaoferowana. Kupiłam normalny bilet tak jak to robi normalny widz. Myślałam, że mam prawo do pomocy, że ta pomoc leży po stronie placówki.

Otóż wyszło na to, że jestem głupia i naiwna i niedouczona. Jeśli teatr jest nie dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych to obsługa widowni nie jest skłonna do pomocy. Udzielenie takowej pomocy nie leży w jej obowiązkach. 

Ja się pytam w takim razie co leży lub stoi w obowiązkach obsługi widowni? Prócz ładnego uśmiechu na twarzy i nienagannego wyglądu.

Pomyślałam nie da się normalnie wejść jak anonimowy widz. Prosto z ulicy, trzeba wejść jak VIP po znajomości.

Jak pomyślałam tak też zrobiłam właściwie zrobiłyśmy. Cała sytuacja została nakreślona znajomemu grającemu w sztuce. (Zaznaczę jeszcze tylko, że znajomy podjął próbę rozmowy z obsługą widowni. Dostała podobną informacje do naszej.)

Dodam jeszcze tylko, że kiedy koleżanka powiedziała mi, że Panowie aktorzy zgodzili się pomóc.

Nie robili tego, bo tak trzeba, nie robili tego z litości. Zrobili to bo mnie lubią, szanują. Traktują jak każdego zdrowego widza, który ma prawo wejść do teatru. Nie ważne czy na kołach czy na własnych nogach.

To jest właśnie równe traktowanie i brak dyskryminacji. Miałam wrażenie, że nastąpiła mała zamiana ról, bo czy nie w taki sposób właśnie powinna była mnie potraktować obsługa placówki?

Idac dalej tym nie co pokrętnym torem. Skoro aktorzy wyrażają chęć pomocy. Może obsługa zagra spektakl za aktorów.

Nie ma co no albo coś się komuś pomyliło, albo Bareja jest wiecznie żywy.

Nie wiem i nie chce wiedzieć co Panowi powiedzieli/ zrobili. Obsługa nagle zmieniła zdanie. Nie zdążyliśmy wejść do gmachu teatru. Pan z obsługi był już koło nas chętny do pomocy. Otworzono nam drzwi ewakuacyjne z podjazdem. Placówka rzekomo niedostosowana. Kiedy już dostaliśmy się do środka.  Koło nas jak grzyby po przysłowiowym deszczu zaczęli "wyrastać" pracownicy obsługi widowni. Wszyscy chcieli pomoc. Miałam wrażenie, że to ja gram w przedstawieniu. Mało tego, że ja grałam w tym przedstawieniu. Ja byłam tam główną gwiazdą... 

Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy obsługa teatru tak koło mnie skała. Czułam się jak jajko, którego nie mogą potłuc bo spotka ich za to surowa kara.

Mimo, że sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu ja dalej nie wiem czy mam się z niej śmiać, czy nad nią płakać.

Śmiać się bo cała ta sytuacja była dość komiczna. Ja jedna i sześcioro osób oferujących pomoc...

Pani z obsługi usiłujące wybadać, czy jestem zadowolona z tego jak zostałam ugoszczona w ich teatrze...

Czy też płakać nad tym, że po mimo dwudziestego pierwszego wieku, rzekomej dostępności miejsc kultury dla niepełnosprawnych. Projektów wyrównujących szanse osób niepełnosprawnych. Ułatwiających normalne życie. 

Ja znów musiałam użyć znajomości, by wejść do teatru. Powiedzmy szczerze, że gdyby nie te znajomości. Nie weszłabym do tego teatru...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk