,,Jestem naprawdę szczęśliwą osobą." Wywiad z Natalią Srokocz

 Dzień dobry kochani.

Długi czerwcowy weekend przed nami. Zostawiam Wam na ten czas kolejną ciekawą rozmowę.

fot: Sebastian Ćwik 

Bohaterką wywiadu jest Natalia Srokocz- aktorka i wokalistka. Zawodowo związana z moim ukochanym teatrem "Studio Buffo"

Jola: Wiem, że śpiewasz od dzieciństwa. Powiedz proszę jak wyglądały te początki? Jak wspominasz pierwsze lekcje śpiewu, pierwsze sukcesy wokalne?

Natalia: To prawda. Swoją przygodę ze sceną zaczęłam w wieku 6 lat - wtedy też wyjechałam na swój pierwszy, kilkudniowy festiwal teatralny w Kielcach. Miałam wtedy rolę „żabki”, niewiele z tego okresu pamiętam - może głównie to, że byłam bez rodziców ;) ale jest przynajmniej kilka zdjęć pamiątkowych. W tym okresie należałam głównie do grupy teatralnej i miałam zajęcia z rytmiki w Szkole Muzycznej.

Bardziej profesjonalne, indywidualne lekcje śpiewu rozpoczęłam pod koniec Gimnazjum. Wtedy też brałam udział w wielu festiwalach, głównie miejskich, czy regionalnych. Wszystkie nagrody w postaci pucharów stoją na półeczce u moich rodziców na Śląsku :) Ale mam na swoim koncie również kilka wyjazdów w Polskę. Generalnie dobrze wspominam ten czas, zawsze lubiłam śpiewać publicznie, dlatego często występowałam na tzw. festynach miejskich, zarabiałam nawet swoje pierwsze pieniądze. Przyznam jednak, że nie przepadałam za konkursami wokalnymi, festiwalami. Nigdy nie byłam w stanie poczuć tego festiwalowego klimatu, tego „parcia na szkło” (niestety głównie ze strony rodziców), tej niezdrowej rywalizacji. Mam wrażenie, że Im bardziej w Polskę, tym było gorzej, tam się wszyscy znali, tworzyły się jakieś niezrozumiałe wtedy dla mnie „obozy”.

Mogłabym jednak długo o tym opowiadać, a to dopiero pierwsze pytanie ;)

Jola: Skończyłaś kierunek realizacji dźwięku. Kierunek ten jeszcze mi się klei do działalność artystycznej. Jak do tego ma się chemia i kierunek Technologii Chemicznej? Pierwsza była miłość do sceny czy jednak do chemii?

Natalia: Przede wszystkim, jestem realistką. Pochodzę z Rudy Śląskiej - w sumie nie małego miasta, natomiast około 15 lat temu (chociaż myślę, że teraz jest podobnie), główną potrzebą młodego człowieka było kształtowanie swojej przyszłości zawodowej, zawodu, który zapewni Jemu i Jego przyszłej rodzinie stabilność finansową. Marzenia, czy pasje schodziły trochę na dalszy tor. Chociaż nie powiem - w mojej rodzinie wszyscy mnie zawsze wspierali. Czynnie brali udział w moim rozwoju artystycznym, dopingowali ciałem i myślami. 

Z jednej strony mam duszę artystyczną, ale umysł zdecydowanie matematyczny, techniczny, analityczny. Zdecydowałam się zdawać chemię na maturze i polubiłam to, nawet odnalazłam się w tej dziedzinie. To spowodowało, że studiowałam początkowo na Politechnice Śląskiej, później, po dostaniu się do stałego zespołu Teatru Studio Buffo, na Politechnice Warszawskiej. Miłość do sceny okazała się jednak na tyle mocna, że zakończyłam swoją karierę Technologa Chemicznego na tytule inżyniera ;)

Jola: Jesteś związana z Warszawskim teatrem „ Studio Buffo.” Jakie były Twoje początki w tym teatrze? Opowiesz co czułaś kiedy dowiedziałaś się, że zagrasz Ankę w legendarnym już musicalu „Metro?”.

Fot: Kamila Bannach

Natalia: Czasem mam wrażenie, że to wszystko jest jednym wielkim „przypadkiem”, w sensie pozytywnym oczywiście. Gdyby nie to, że moja mama 14 lat temu oglądała wiadomości w TV KATOWICE, w których była informacja o castingu do teatru, prawdopodobnie nie byłoby mnie dziś tutaj. Dostałam się do stałego składu Teatru Studio Buffo! To było naprawdę coś, chyba pierwszy raz ja sama byłam z siebie naprawdę dumna. Od samego początku wszyscy zostaliśmy „rzuceni na głęboką wodę”. Po zakończeniu kilkutygodniowych warsztatów, rozpoczęliśmy od razu pracę nad programem „Przebojowa Noc”. To było ogromne wyzwanie, siedzieliśmy praktycznie cały tydzień, od rana do nocy i uczyliśmy się piosenek, choreografii do danego odcinka. Fantastyczna lekcja, chyba nie mogę sobie wyobrazić lepszej! W między czasie przygotowywaliśmy się do spektakli na deskach teatru, głównie właśnie do musicalu Metro. Każdy jednak uczył się wszystkiego, tzn. głównie wchodziliśmy we wszystkie zbiorówki, nie przygotowywaliśmy się do konkretnych ról. Tak naprawdę wszystko działo się tak szybko, tak spontanicznie, że chyba to, że zagrałam Ankę, doszło do mnie dopiero po spektaklu :) hahaha naprawdę! Można śmiało stwierdzić, że moją próbą generalną był mój pierwszy spektakl w roli głównej :) To było takie przeżycie, takie emocje, że nie pamiętam kompletnie NICZEGO! :) Tak więc niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie: „Co czułam, kiedy dowiedziałam się, że zagram Ankę”, najzwyczajniej w świecie nie było wtedy na to czasu. Ale dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że to, że przez 12 lat miałam przyjemność grać główną rolę w legendarnym musicalu „METRO”, spowodowało, że jestem bardzo z siebie dumna. Jestem szczęśliwym oraz pełnym pokory człowiekiem :)

Jola: Jak dużo twoich cech miała „twoja Anka?” Długo budowałaś postać Anki, lubisz/ lubiłaś tę postać?

Natalia:Szczerze mówiąc, budowanie postaci musi trwać cały czas, żeby nie wkradła się rutyna, czy monotonia, zakładając, że grasz około 8-10 spektakli tego samego tytułu w miesiącu. Dla mnie każdy spektakl był inny, często z różnymi partnerami scenicznymi, co pozwalało odkrywać nowe wartości. Janusz Józefowicz zawsze powtarza, że każdy spektakl trzeba zagrać, jakby był Twoim pierwszym. Wtedy dla Ciebie, jako aktora jest ciekawiej, „prościej”, przyjemniej, a dla widza stajesz się bardziej wiarygodny, prawdziwy, naturalny. To powoduje że fani chcą oglądać Ciebie w danej roli więcej niż jeden raz. Muszę przyznać, że mój naprawdę świadomie zagrany spektakl był chyba po kilku latach. Libretto w połączeniu z muzyką są dla mnie tak niesamowicie mądrze napisane, że potrzebnych mi było wielu doświadczeń życiowych i scenicznych, aby KAŻDE słowo, KAŻDY dźwięk były w pełni zrozumiałe. Anka jest wyjątkowo dojrzałą postacią. 

Ja osobiście bardzo lubiłam swoją postać i mamy wiele wspólnych cech. Obie jesteśmy bardzo wrażliwe, skromne, z kompleksami, czy niską wiarą w swoje możliwości, ale obie wiemy czego w życiu naprawdę chcemy, co jest dla nas naprawdę wartościowe. Jedyne co, to w mojej karierze artystycznej (CAŁE SZCZĘŚCIE!) nigdy nie zostałam sama, nigdy nie musiałam przed niczym/nikim uciekać, czy udowadniać komuś - czegoś. Jestem naprawdę szczęśliwą osobą.
fot: Sebastian Ćwik


Jola: Podczas trwania musicalu „ Metro” Kilka aktorek kreowało już postać Anki. Powiedz, wchodząc w tę rolę nie bałaś się porównywania do poprzedniczek?

Natalia: To pytanie wielokrotnie się pojawia z wywiadach, a ja go bardzo nie lubię, hahaha :P
A dokładniej, nie lubię porównywania ludzi, artystów. Dla mnie porównać można przedmioty… zjawiska… ewentualnie sytuacje, w których się znajdujemy. Bo co to tak naprawdę znaczy?!? Moim zdaniem, ta sama rola zagrana przez różnych aktorów powinna być „inna”, powinna być prawdziwa dla Niego samego. To reżyser może zwrócić Ci uwagę na to, że kierunek, w którym budujesz swoja rolę jest słuszny, czy nie. Ludzie są różni, Ich gusta są różne. Dla jednego będziesz najlepszy w danej roli, dla innego kompletnie nie do zaakceptowania. Oczywiście - super jeśli każdemu się podoba, ale myślę, że tego „porównania” nie można się bać! Trzeba mieć tego świadomość i umieć się z tym zmierzyć. Na pewno nie może wpłynąć to na Twoją prawdę sceniczną oraz na to, że zaczniesz grać w niezgodzie ze sobą i własnymi emocjami.

Jola: Jak już wspomniałam postać Anki miała już jakiś pierwowzór. Tobie ułatwiało to pracę nad postacią, czy raczej okazało się nieprzydatne?

Natalia: Nie miałam zbyt wiele okazji, możliwości na to, aby zobaczyć musical Metro w innych odsłonach scenicznych, zanim zaczęłam sama grać tę postać. Przy pracy nad rolą Anki pomagał mi przede wszystkim reżyser Janusz Józefowicz oraz Janusz Stokłosa. To Ich zdanie, Ich wskazówki były dla mnie najcenniejsze. No i doświadczenie - to ono daje Ci sporo do myślenia podczas pracy nad rolą :) Później, kiedy grałam rolę Anki na zmianę z innymi Aktorkami, często siedziałam w kulisach podczas Ich scen, czy solowych piosenek i oglądałam, słuchałam, wyciągałam wnioski. 

Jola:Rozmawiając z Mają Gadzińską zadałam jej pytanie czy aktorstwo to bardziej pasja, praca, a może powołanie. Jak jest u ciebie?

Natalia:To trudne pytanie… Szczególnie ostatni rok pokazał to, że nic w życiu nie jest pewne, że z dnia na dzień możesz stracić możliwość stabilnego utrzymania finansowego swojej rodziny. Choćby nie wiem, jak wielką pasją i powołaniem byłoby to, co robisz w życiu. Ja sama zawsze unikałam stwierdzenia, że „kocham śpiewać, czy grać”, bałam się tego. Oznacza to dla mnie „poświęcić się czemuś”. Kocham swoje dzieci!!! To Im zdecydowałam poświecić 100% swojego życia, ale jednak nie wyobrażam sobie życia bez śpiewania. Bardzo to lubię, czuję się wtedy wyzwolona, spełniona. Tęsknię za sceną okropnie! Tęsknię za łzami w oczach, za wzruszeniem, za żywą publicznością, bez której żaden spektakl, czy koncert nie daje Ci pełnej satysfakcji. Śpiewanie będzie z pewnością sporą częścią mojego całego życia, niezależnie czy będę robiła to zawodowo czy hobbystycznie.

Fot: Karolina Milewska
Jola: Niejednokrotnie widziałam Cię w telewizji w reklamach. Powiedz proszę jak wygląda praca na
planie reklamy?

Natalia: Praca na planie reklamy zdecydowanie różni się od pracy w teatrze. Muszę przyznać, że same castingi do reklam wywołują we mnie większą tremę, niż sam spektakl :) W naszym teatrze przygotowujemy się do spektaklu sami, mówię tutaj o makijażu, czy fryzurze. Na planie reklamowych jest sztab ludzi, którzy są odpowiedzialni za Twój wygląd, co nie ukrywam jest często bardzo przyjemne :) Nie chciałabym powiedzieć, że jest „prościej” - Jest na pewno inaczej. To zupełnie inna forma. Zwykle musisz spełnić zalecenia kilku podmiotów, w tym: reżysera, klienta, producenta. Każdy plan jest inny. Jeden trwa kilka godzin, inny kilkanaście. Jeden jest jednodniowy, następny ma kilka dni zdjęciowych. Raz wstajesz o 5 nad ranem, a kolejnym razem przyjeżdżasz dopiero w połowie dnia :) czasami masz rolę z tekstem, innym razem wystarczy, że się ładnie uśmiechniesz, hahaha :) Trochę sobie żartuję. Ogólnie mówiąc zawsze staram się być „jakaś”, zawsze daje z siebie wszystko i każdy plan traktuje serio! W końcu to również moja praca! 

Jola: Wiem, że pracowałaś też przy produkcji seriali telewizyjnych. Lepiej pracuje Ci się z kamerą, czy jednak na scenie w teatrze?

Natalia: Przyznam, że to również trudne pytanie, ale absolutnie nie spodziewałam się, że będzie łatwo :) Ciężko porównać te dwie formy. To podobna sytuacja, jak przy reklamie. Na dzień dzisiejszy miałam okazję grać jedynie epizody, bądź dłuższe role z króciutkim tekstem. Nie grałam jeszcze żadnej „większej” roli, która wymagałaby ode mnie dłuższego przygotowania. Zarówno praca na planie serialu, jak i w teatrze jest trudna, wymaga od Ciebie 100% skupienia. Tu również jesteś partnerem, nie możesz grać „na siebie”. Fajnie się czuję, podczas pracy z kamerą. Mam jednak wrażenie, że wolę pracę „na żywo”, na scenie. Jestem tu i teraz! Tu nie ma powtórek, jak podwinie Ci się noga, to sorry, musisz lecieć dalej :) Poza tym jesteście WY - żywa publiczność, która jak już mówiłam daje mi poczucie 100% spełnienia artystycznego.

Jola: Pracując w teatrze muzycznym łączysz zawód aktorki i wokalistki. Ja chcę Cię jednak zapytać bliższe Tobie jest śpiewanie czy aktorstwo?

Natalia: Od pierwszych moich dni na scenie łączyłam te przyjemności i w każdej odnajduje siebie lecz chyba w głębi duszy bliższe jest mi śpiewanie. Chociaż… jestem naprawdę szczęśliwa, że dane mi było robić obie rzeczy jednocześnie :) Każda z nich daje mi satysfakcje, każda uczy na nowo. Mam nadzieję, że nigdy w życiu nie będę zmuszona wybierać między aktorstwem, a śpiewaniem, tak więc dzięki, że jest taka forma teatralna, jak musical :)

Tak już na koniec powiedz jeszcze czego nauczyły Cię lata pracy w teatrze? Twoja rada dla ludzi, którzy chcą pracować na scenie?
Fot: Wojciech Pepliński


Mogę śmiało powiedzieć, że te wszystkie lata pracy w teatrze nauczyły mnie przede wszystkim życia, hahaha. Wyobraźcie sobie, że zdarzały się takie lata, gdzie graliśmy około 45 spektakli w miesiącu, jak tu nie wynieść wniosków z tak ciężkiej pracy :) Wydaje mi się, że każdy zawód uczy podobnie. Jeśli nie traktujesz swojej pracy serio, nie wkładasz w nią serca, nie pracujesz nad sobą, swoimi słabościami - nie istniejesz! I w tym miejscu mam przesłanie do każdej młodej osoby, nie ważne czy chcesz zaistnieć za scenie, czy Twoim pragnieniem będzie praca w korporacji (chociaż tutaj podobno różnie bywa :D) - POKORA, POKORA i jeszcze raz POKORA!!! Trzeba przyznać, że przez ostatnie lata „przewinęło” się sporo młodzieży, która marzyła o pracy w naszym teatrze, ale tylko niewielkiej ilości udało się „przetrwać”. To jest naprawdę niełatwy kawałek chleba. Musisz wierzyć w siebie, w swoje możliwości, ale musisz również znać swoje miejsce. Jeśli zachłyśniesz się choćby najmniejszym sukcesem - przepadniesz. Każdego dnia musisz pracować nad najważniejszą rolą w życiu - nad SOBĄ!

Kończy się właśnie mój 14-ty sezon w Teatrze Studio Buffo. Ne wiem, czy nie ostatni - to jest okropnie trudna decyzja, bo ciężko się z tym miejscem rozstać. Moje życie prywatne tak się cudownie potoczyło, że na początku przyszłego sezonu urodzę trzecie dziecko :) Nie ukrywam, że jestem teraz na takim etapie życia, że moje dzieci są moim priorytetem. Ale obiecuje nie zniknąć! Będę „istnieć” jako Natalia Srokocz tak długo, jak długo będziecie chcieli mnie słuchać i oglądać :) Trzymam kciuki za Wasze marzenia! Dziękuję jeśli dotrwaliście do końca wywiadu :) Do zobaczenia

Natalia to ja dziękuje za wywiad, za niesamowitą szczerość. Życzę szczęśliwego rozwiązania. Żywię nadzieje, że jeszcze gdzieś się zobaczymy. Ja należę do grona ludzi, które lubi i chcę Ciebie słuchać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk