O Kanale " Na pełnej" i " spełnieniu małego marzenia"- opowiedział Adam Strycharczuk

Fot:autorstwa Tomka Wilczyńskiego
 Dzień dobry.


Dziś zapraszam Was na kolejny wywiad. Tym razem moim rozmówcą został Adam Strycharczuk- współtwórca internetowego kanału " Na Pełnej". Juror program " Twoja Twarz Brzmi Znajomo." 

Krótko dodam od siebie, cieszę się że ten materiał powstał. Wywiad ten przybliżył mi w zabawnie- poważny sposób  Adama. Mam nadzieje, że Wam również będzie się fajnie czytało. Was Zapraszam do lektury- naprawdę Warto.
Adam Tobie dziękuje możliwość za fajnej współpracy i za uśmiech jaki na mojej twarzy wywołał gotowy wywiad.


Jola: Adamie, razem ze swoim kolegą Jankiem w 2013 roku założyliście kanał na „Youtube”. Opowiesz moim czytelnikom, jak powstał kanał „Na Pełnej”? Skąd pomysł? Jak wyglądały początki?

Adam: Zgadza się, moja „kariera YouTubera” zaczęła się już ponad 7 lat temu. Czasem ciężko uwierzyć, jaki to szmat czasu. Trudno mi odpowiedzieć skąd wziął się pomysł na kanał. Sam w sobie bardzo ewoluował przez lata. Z tego co pamiętam, zawsze lubiłem występy na scenie i przed kamerą. Zaczynałem oczywiście na szkolnych akademiach, konkursach recytatorskich. Potem przyszedł czas na statystowanie w filmach, epizody serialowe i reklamy telewizyjne. Wiedziałem jednak, że chcę mieć coś swojego. Przestrzeń, gdzie zaprezentuję siebie i swoje poczucie humoru. Kiedy YouTube zaczął się popularyzować w Polsce, m.in. za sprawą kanałów takich jak "Abstrachuje," koniecznie chciałem dorzucić cegiełkę do tego światka. Nie miałem jednak dobrego aparatu, nie umiałem montować, mój komputer ledwo zipał. Jak tu zacząć? - pomyślałem. 

Któregoś dnia poznałem na domówce Janka Frączka. Najwyższy facet w towarzystwie. Początkowo spodobał się mojej koleżance, toteż podszedłem go „sprawdzić” (śmiech). Okazało się, że na drugi dzień spotkaliśmy się na trzeźwo i bawiły nas te same żarty, co po kilku głębszych. To niezwykłe uczucie poznać taką bratnią duszę, która ma podobne wspomnienia z dzieciństwa i specyficzne poczucie humoru. Doskonale się zrozumieliśmy i przeszliśmy do działania. Pożyczony aparat, pomoc znajomych z montażem i tak oto po miesiącu znajomości na kanale pojawił się nasz pierwszy film - „Kebab w picie”. Jak wspomniałem, kanał ewoluował, więc zanim powstały pierwsze parodie minęły prawie 2 lata.

Jola: Przyznam szczerze parodie jakie tworzycie na kanale są jednymi z lepszych jakie widziałam. Stąd moje pytanie jak stworzyć dobrą parodię, tak, aby miała „smak.” Niebyła kiczem?

Adam: Muszę Ci powiedzieć, że akurat w wielu naszych parodiach jest mnóstwo kiczu. Weź chociażby „Cygan Boya” czy „Slipy”, w których balansujemy na granicy dobrego smaku. To nas jednak zawsze wyróżniało spośród twórców, którzy gonili wraz z nurtem i dostosowywali się do potrzeb rynku. Ja zawsze wolałem postawić na swoim, niż sprostać oczekiwaniom. Znalazło to jak się okazało swoich zagorzałych odbiorców. 

Oczywiście, przychodzi zawsze taki moment, kiedy pewien film zyskuje znaczną popularność i idziesz za ciosem robiąc podobne kawałki (jak nasze kebabowe lub samochodowe parodie). Ważne jednak, żeby nie zatracić autentyczności. To ona moim zdaniem jest tym, co wpływa na sukces. Ludzie wyczują fałsz i to, że nie przyłożyłeś się do czegoś w 100%. Kicz, o którym mówię nie może jednak przysłonić jakości wykonania parodii. Zawsze z Jankiem dbaliśmy o dobór odpowiednich słów, brzmienie utworu i poziom nagrania wideo. Tak, aby widz był dopieszczony.

Jola: Ja jako osoba pisząca, przeprowadzająca wywiady często słyszę pytanie ile powstaje post, czy jak długo tworzy się pytania do wywiadu itd.?
Jak jest u Ciebie jak długo tworzycie jedną piosenkę, skąd bierzecie pomysły na teksty, sam piszesz teksty tych piosenek?

Adam: To jest temat rzeka, ale postaram się streścić i wyliczyć pewną średnią. Bywa tak, że pewien utwór oryginalny jest bardzo popularny. Słyszysz go wszędzie w radiu, w internecie. Nie możesz od niego uciec. Wtedy trzeba działać bardzo szybko. Bywało, że od premiery utworu artysty braliśmy się od razu do roboty i parodia powstawała w 2 dni. Ze zrobieniem podkładu, tekstu, nagraniem wokali, zmiksowaniem utworu, scenariuszem klipu, doborem aktorów, lokacji, nagraniem wideo, montażem i publikacją na YouTube. Brzmi abstrakcyjnie? Sam nie wiem, jak czasem było to możliwe, ale udawało się. 

W większości przypadków dajemy sobie jednak tych kilka, kilkanaście dni rozpędu, aby zobaczyć jak rozejdzie się nowy hit oryginalny i wtedy reagujemy. Zazwyczaj stworzenie takiej parodii trwa od kilku do kilkunastu dni. To często mozolny proces, który wykonujemy sami, gdyż nie mamy całej ekipy do pomocy.
Fot: z prywatnego archiwum Adama


Jola: Piosenkę dobierasz pod gotowy tekst czy odwrotnie?

Adam; Jeśli mówimy o parodiach „Na Pełnej” to tutaj zawsze bazujemy na gotowym już tekście przekształcając go. Jeśli tworzę utwory oryginalne, łatwiej jest mi napisać tekst mając podkład instrumentalny. Nie piszę tekstów do „szuflady”. Słowa przychodzą mi zazwyczaj bardzo szybko. Na przykład „Nie tak szybko” (parodię „Despacito”) napisałem w jakąś godzinkę, a „Ja jem kebaba” Janek wysłał mi w kilkadziesiąt minut.

Jola: Spodziewałeś się takiego sukcesu „Na Pełnej?”.

Adam: Nie ukrywam, że zawsze wierzę w moje działania. Jestem dość pewny siebie i swoich umiejętności, ale „Na Pełnej” miało być zupełną zajawką. Nie przewidywaliśmy, że kiedykolwiek obejrzą to miliony osób, czy zarobimy na tym choćby kilka złotych. Jednak konsekwencja i upór doprowadziły nas do momentu, że byliśmy w stanie się z tego utrzymywać. 
Najprzyjemniejsze są jednak chwile, gdy ktoś podśpiewuje Twój kawałek na ulicy lub nagle puszcza na weselu. Nie umiem opisać, jak niezwykłym doznaniem jest, gdy pasja przeradza się nagle w Twój zawód. Myślę, że należy wierzyć bardzo mocno w swoje działania i krok po kroku realizować pomysły, nie poddając się. To brzmi banalnie, ale sam to przeżyłem.

Jola: Przejdźmy do programu „ Twoja Twarz Brzmi Znajomo.” Czym dla Ciebie był udział w tym programie? Jaką kreowaną przez siebie postać wspominasz najczęściej?

Adam: Udział w programie był dla mnie spełnieniem takiego małego marzenia. Nie sądziłem, że kiedykolwiek pojawię się w takim przedsięwzięciu pośród znanych nazwisk z show-biznesu. Przede wszystkim była to dla mnie niezwykła przygoda i ogromna szkoła. Bardzo podszkoliłem swój wokal, poprawiłem pewność siebie i świadomość własnego ciała. Najczęściej wracam chyba do występu jako Mieczysław Fogg, gdyż bardzo zależało mi na zrobieniu wrażenia na moim ojcu. Udało się i jestem z tego niezwykle dumny. Trudno też nie wracać do występu finałowego, gdyż do dziś nie wiem jak to mi się udało.

Jola: Mnie osobiście podobają się metamorfozy „całkowite.”, Kiedy mężczyzna wciela się w kobietę. Stąd moje pytania, co czuje mężczyzna, wcielając się w kobietę. Zakładając sukienkę, szpilki, goląc nogi, mając długie paznokcie? Może jest jakaś ciekawa anegdota dotycząca tych zabiegów?

Adam: To jest niewątpliwie ogromna wartość dodana tego programu, gdyż sam jakoś niespecjalnie lubiłem wcześniej takie przebieranki. Może jako dziecko zdarzyło mi się ze dwa razy pożyczyć klipsy od mamy, wygrałem nawet konkurs na miss liceum jako Tatiana. Tak, miss, nie mistera. W TTBZ jest zupełnie inna bajka. Poziom przygotowania metamorfoz jest na najwyższym poziomie, toteż towarzyszyły mi zupełnie inne doznania. Pierwsze o czym pomyślałem jak zadałaś pytanie to tipsy. Jaki to jest straszny wynalazek. Nie mogłem się nigdzie podrapać ani złapać telefonu, bo bałem się, że mi odpadną. 

Nie mówię o wizycie w toalecie i podnoszeniu ciężkiej sukni nad pisuarem oraz wzroku facetów w WC… Tak, to zdecydowanie wyjątkowe przeżycie. Wydaje mi się, że ja po prostu wykonywałem swoje zadanie jak najlepiej umiałem. Nie czułem, żebym stał się kobietą na moment. Musiałem jedynie nabrać odpowiedniej wrażliwości, a tę mam dużą, więc nie było to dla mnie aż tak kosmicznym wyzwaniem.

Jest jedna ciekawostka a propos golenia. Przygotowując się do roli Katie Melua po raz pierwszy w życiu ogoliłem nogi. Tak samo było z rękami. Jednak zrobiłem to tylko do pewnego momentu i niestety zdarzało się, że kilka włosków próbowało uciec zza spódniczki, czy rękawów bluzki. Ręce ogoliłem nawet tak komicznie równo, że wyglądało to jak tatuaż. I oczywiście słynne nieogolone pachy Violetty Villas podnoszące 100 000. Tego się nie odzobaczy… 

Fot: Maciej Zawada

Jola: W finale show byłeś cudowną Violettą Villas. (Ja się nie znam, ale dla mnie byłeś jeden do jeden.), Wracając do pytania, skąd wybór tej postaci i piosenki „List do matki?”.

Adam: Nie uwierzysz, ale wybór był z dość prostych powodów. Chciałem przeżyć tę, jak ładnie nazwałaś, „przemianę całkowitą”. Violetta Villas była tak odległa ode mnie jako postać i głos, że chciałem spróbować się z tym zmierzyć. Czasem dopisuje się do tego historię o oddaniu hołdu mojej zmarłej matce i takie tam. Ja bym tak daleko nie szedł. Na pewno śpiewając do matki, gdzieś pojawiła się jej postać, ale gdybym traktował to zbyt personalnie to pewnie nie umiałbym utrzymać głosu bez emocji i w końcu bym się rozkleił na scenie.

Jola: Idąc do programu, nie miałeś wielkich oczekiwań. Powiedz co czułeś, kiedy usłyszałeś, że jesteś zwycięzcą XII edycji programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo?'.

Adam: Pomyślałem, że to jakieś jaja. Że za chwilę Gąs się poprawi i wyczyta Emilkę. Jednak to była prawda. Jak odtworzysz moje przemówienie z finału, to zobaczysz jaki to bełkot. To wszystko wynikało z niesamowitego szoku. Wiadomo, że wierzyłem w zwycięstwo w jakimś procencie, bo to mnie zawsze mobilizuje. Traktowałem ten program przede wszystkim jako zabawę i doświadczenie, więc był to ogromny prezent dla samego siebie. Patrząc na moją drogę i zasypywanie mnie jedynkami przez jury w początkowej fazie edycji, zaskoczyło mnie to dodatkowo mocno. Byłem szczęśliwy, to na pewno.

Jola: Jak wiemy, obecnie jesteś jurorem tego programu. Wydaje mi się, że to niełatwa rola. Wolałeś brać udział w tym programie jako uczestnik czy jako juror? Odnajdujesz się, w tym? Początkowo wydawałeś się być bardzo spięty, jednak z tego, co widziałam idzie Ci już dużo lepiej. Co stresowało Cię najbardziej? Czy jako juror oceniacie też charakteryzację? Czy tylko albo, aż wykonanie i wczucie się w rolę?

Adam: To niełatwe zadanie oceniać ludzi. Zwłaszcza nie będąc specjalnie autorytetem w danej dziedzinie. Trzeba mieć wyczucie, by nikogo nie urazić, ale jednocześnie być szczerym, żeby ktoś mógł nad sobą pracować. I najgorsze - dawanie not. Czasem poziom jest tak wyrównany, że najchętniej nikomu bym nie wręczał jedynek i dwójek. Takie są jednak zasady programu. Pamiętajmy, że to zabawa i najważniejsze są nagrody przekazywane na cele charytatywne. To czyni ten program wyjątkowy. Myślę, że czasem o tym zapominamy i powstaje niepotrzebne napięcie wyładowywane na uczestnikach, czy jury za przyznane oceny. Jednocześnie jestem świadom tego co mówię i liczę się z krytyką. 

Czy byłem spięty? Mogło tak być, to w końcu na mnie patrzą miliony widzów co piątek i fani uczestników programu. Ciężko jest nikomu nie podpaść, początkowo o tym trochę myślałem. Jestem jednak sobą i przestałem się blokować takimi myślami. Staram się być rzetelny, jakbym to ja zasiadał przed TV i komentował występy. Przy produkcji programu pracuje też grono niezwykle serdecznych i ciepłych osób, na czele z jury. Oni cudownie przygarnęli mnie do swojej programowej rodziny. Jestem im za to ogromnie wdzięczny.

Osobiście bardziej zwracam uwagę na odwzorowanie głosu, niż na wejście w postać. Jednak, gdy ktoś wchodzi na scenę i wygląda jak oryginał to ulega się pewnego rodzaju iluzji. Jako uczestnik też jej ulegałem i występ wychodził lepiej niż na próbach. Czy wolę być jurorem, czy uczestnikiem? Ciężkie pytanie, ale zdecydowanie większym wyzwaniem i obciążeniem fizycznym były występy na scenie, niż zasiadanie w fotelu jurora. Tu jestem sobą, ale zawsze staram się być profesjonalnym i przygotowywać do każdego występu.

Jola: Wróciłeś niedawno do zespołu „Galaxi”. Opowiesz nam trochę o tym? Czy powrót do zespołu oznacza, że porzucisz kanał „Na Pełnej” i przestaniesz tworzyć parodie?

Adam: „Galaxi” to projekt muzyczny założony z moimi znajomymi w 2018 roku. Odwzorowujemy klimat disco polo lat 90-tych w brzmieniu i wyglądzie z tamtych lat. Patrząc po komentarzach bardzo nam się to udaje. Pod koniec 2019 roku stwierdziłem jednak, że potrzebuję trochę przemyśleć nad moją karierą muzyczną, zrobić lekką pauzę. Zawsze działałem intuicyjnie w tej sferze i nagle naszły mnie
Fot: prywatne mariachi Adama

myśli, w którą stronę tak naprawdę pójść. 

Po namysłach wróciłem do zespołu, gdyż brakowało mi tych emocji. Fakt, nie zapowiada się w tym roku wiele koncertów, ale samo tworzenie i dawanie fanom radości sprawia, że czuję się lepiej. Uważam, że robię to dobrze. Odpowiadam za teledyski, promocję zespołu i wokal. Nie nazwałbym się „liderem”, gdyż zespół to wszystkie tworzące go osoby. Przed nami dużo do zrobienia, chcemy ponownie zaznaczyć z impetem naszą obecność, ale przede wszystkim po prostu bawić się konwencją.

Czy to oznacza porzucenie „Na Pełnej”? Nie da się tego porzucić. To moje dziecko, ten kanał ukształtował mnie i pozwolił pokazać się szerszej publiczności. Był też skocznią do telewizji. Fani „Na Pełnej” mają u mnie zawsze bardzo specjalnie miejsce w sercu. Człowiek jednak zmienia się, dojrzewa i niektóre rzeczy nie bawią już tak jak kilka lat wstecz. Nasi fani też dorośli. Myślę, że w przyszłości jeszcze zaskoczymy, lecz na razie nie planujemy spektakularnych działań. Nie chcemy, żeby kanał był tylko maszynką do nabijania subskrypcji. To nigdy nie było w naszym stylu.

Jola : Twoje plany, marzenia zawodowe (te najbliższe?).

Adam: Jest to w dzisiejszych czasach bardzo trudne pytanie dla kogoś z mojej branży. Chciałbym bardzo koncertować z „Galaxi”, ale nie jest to do końca ode mnie zależne. Na pewno będę z zespołem nagrywał kolejne piosenki i kręcił do nich teledyski. Jest to coś, co sprawia mi radość, a dobrze wiem, że taka pasja może przerodzić się w sposób na życie. 

Liczę też na szybki powrót „Twojej twarzy”, gdzie mam nadzieję dalej będzie mi dane oceniać. Mam także pomysły na inne projekty, gdyż dostaję odzew na moich social mediach, że ludzie lubią słuchać tego, co mówię. Jednak jest złota zasada - nie wszystko naraz. Na każde przedsięwzięcie przyjdzie jeszcze czas. Jestem kreatywny, dam sobie radę.

Adamie Trzymam kciuki za wszystkie plany i marzenia.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk