Wspomnienie

Dzień dobry Miśki

Dziś chciałabym Was zabrać w pewne ważne dla mnie miejsce. Nie, tym razem nie będzie to teatr. Nie będzie to również moje ulubiona restauracja w Warszawie. Miejsce to było pierwsze. Długo, długo przed pojawienie się w moim życiu Jana czy Jerzego.

Zapraszam Was do " Specjalnego Ośrodka Szkolno -Wychowawczego" dla niepełnosprawnych ruchowo w Busku Zdroju. Spędziłam tam cztery lata z przerwami. Był to na prawdę piękny czas. Wspomnienia dalej są żywe.

Dziś pokaże Wam te dla mnie najważniejsze. Kiedy myślę o ośrodku. Widzę dwa "obrazy."

Pierwszy jest pyszny, wiąże się z jedzeniem. Uwielbiałam tworzyć, różne smakołyki. Smak własnoręcznie zrobionych gofrów, czy naleśników obłędny. Nie miałam pojęcia, że można być tak dumnym z siebie. Kiedy je się swoje własne naleśniki, czy gofry. Kuchnia jak to kuchnia, była miejsce wielu ciekawych rozmów, śmiesznych sytuacji. Muszę powiedzieć, że to własnie zajęcia w "Kąciku kulinarnym." Nauczyły mnie obsługi kuchni, dzięki nim nie boje się gazu, gorących patelni. Kiedy szłam do szkoły, kuchnia była obcym światem, inną planetą. Powód prozaiczny siostra bała, się że zrobię sobie krzywdę. Czuwająca nad nami Pani Marzenka, pozwalała nam na wiele więcej niż opiekunowie/ rodzice. Pilnując jednocześnie, by potrawy były jadalne i by wszystko było dla nas bezpieczne. Szczerze mówiąc zajęcia te były dla mnie niesamowitą frajdą. Lubiłam je bardzo, czułam się jak prawdziwa kucharka. Często też tak wyglądałam. Zazwyczaj bywało tak, że za zapachem na jedzenie przychodziło sporo osób. Fajnie było patrzeć jak ktoś zajada się przygotowanymi przez mnie goframi.
Wiecie, że lubie wyzwanie, kulinarne również. Wyzwaniem tym było własne ręczne upieczenie chleba. Tak, tak kochani piekłam chleb. Jest to bardzo pracochłonny proces. Pamiętam jak by to było wczoraj jak bolała mnie ręka. Podczas wyrabiania ciasta. Wiecie, że się nie poddaje tak było i tym razem. Nie oddałam miski z ciastem nikomu.
Następnego dnia, podczas szkolnej wycieczki miałam kanapki z swoim chlebem. Był pyszny, nie zapomnę  tego smaku i zapachu do końca życia.



Drugie wspomnienie związane z ośrodkiem to praca w kole dziennikarskim. Ile ja się tam nauczyłam. Gazetka "Z Górki" była pierwszym miejsce, w którym publikowałam swoje teksty. Pani opiekująca się nami pierwszym recenzentem moich opowiadani. Pamiętam do dziś jak bardzo bałam się pierwszej opinii na temat moich prac. Praca przy tworzeniu gazetki wrobiła nie tylko moje pióro. Nauczyła mnie systematyczności, odpowiedzialności za to co się robi, śmiałości. Muszę powiedzieć, że pracy było dużo. Nie tyle przy samej gazetce ile przy projekcie unijnym "Młodzi dziennikarze w działaniu.

Działań było mnóstwo, zmęczenie było
ogromne. Chętnie przeżyłabym to jeszcze raz. Projekt pozwolił mi poczuć się jak prawdziwy dziennikarz. Próbowałam pracy z kamerą, odwiedziłam telewizję. Uczyłam się pod okiem wykształconych dziennikarzy. Wisienką na torcie było dla mnie szkolenie prowadzone przez Panią Ewę Drzyzgę.

Kończąc chcę powiedzieć, że pobyt w " Specjalnego Ośrodka Szkolno -Wychowawczego" był dla mnie ważny. Tam odkryłam jak wiele w życiu zależy od mnie. Gdyby nie pobyt w szkole. Nie odkryłabym swojej pasji do pisania. Nie było by bloga. Nie miałabym odwagi, by podróżować po Polsce, poznawać nowych ludzi. Nie poznałabym własnych możliwości.

Dziś Dziękuje całej kadrze,
za to, że pomogli mi "poznać samą siebie."
Dziękuje za wspólny czas i
wspólne wspomnienia.
Robicie dobrą robotę!!!
💚💚💚
Zapraszam na Facebook'a szkoły:

*Fotografie z prywatnego archiwum kadry. Dziękuje💙💙💙

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk