Niepełnosprawna czy sprawna?? Oceńcie sami

Kochani dziś trochę inaczej niż zwykle. Ostatnio moja Gwiazdunia podrzuciła mi link do pewnego reportażu. Nosi on tytuł:
,, Sprawność w niepełnosprawności"
Jak łatwo się domyślić jego bohaterami są ludzie podobni do mnie. Pomyślałam, więc że ja odpowiem sobie i Wam na kilka pytań z owego materiału.

Miłej lektury.

 Czy niepełnosprawność jest warunkiem do szczęścia?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ moim zdaniem szczęście składa się z wielu czynników. Zatem czy ja czuje się ,,szczęśliwa" bo jestem niepełnosprawna, w jakimś stopniu na pewno. Niektórzy z Was pomyślą teraz,, ale wariatka". Proszę bardzo macie takie prawo. Pozwólcie jednak, że wyjaśnię. Ja nigdy nie czułam się pokrzywdzona przez los tylko dlatego, że jestem chora. Był w moim życiu nawet okres, że czułam się niejako wyjątkowa, wybrana. Teraz wiem, że to ani jedno, ani drugie, ja jestem po prostu człowiekiem takim jak każdy inny zdrowy.

Czy mam inne spojrzenie na świat?
To na pewno dlaczego, ponieważ choroba i mój optymizm w każdym calu mojego życia pozwala mi na dostrzeganie nawet pozornie błahych rzeczy. Cieszą mnie ludzie, cieszy mnie każdy dzień mojego życia, cieszy mnie każde spełnione marzenie, cieszy mnie każdy cel jaki sobie wyznaczę. Ja po prostu ciesze się z tego, że jestem żyje. Choroba nauczyła mnie doceniać moje własne życie.

Niepełnosprawni nie gonią czasu, materializmu?
Zgodzę się z tym w pełni. Dlatego, że bardzo klarownie widzę to u siebie. Wiecie dlaczego tak mnie denerwują rozmowy w stylu ,,bo ja w twoim wieku miała to i to byłam tu i tu". Dlatego, że ja po prostu nie zastanawiam się nad tym co będzie jutro pojutrze. Zwyczajnie nie wiem na co pozwoli mi mój stan jeśli zdarzy się to jutro czy pojutrze. Jeśli chodzi o sferę materialną to wiecie już że lubię pieniądze ale nie uważam ich za podstawę mojego życia.

Fajnie, że jestem niepełnosprawna, bo jestem inna?
Mylna teza bynajmniej jeśli chodzi o mnie. Jestem niepełnosprawna, owszem temu nie zaprzeczę. Jednak traktuje swój stan jako zupełnie normalny, a nie fajny. Na pewno nie uważam się za inną gorszą lub lepszą.

Czy niepełnosprawność pomaga w życiu. Otwiera drzwi do lepszego świata?
Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Uważam, że wszystko co osiągnęłam w życiu zawdzięczam temu jaka jestem a nie mojej niepełnosprawności. Żyję w takim samym świecie jak szary przysłowiowy Kowalski.

Czy niepełnosprawni powinni się zamykać w swoim hermetycznym małym środowisku osób niepełnosprawnych?
Pytanie to ma jak dla mnie jedną odpowiedź: Nie i jeszcze raz nie. Musimy wychodzić do ludzi sprawnych pokazywać, że poza wózkiem, kulą, balkonikiem nic nas nie różni. Ja sama mam wielu przyjaciół sprawnych i wiem, że mają oni na mnie dobry wpływ. Wiem, że niekiedy uczą się od mnie. Jestem pewna, że gdybym zatrzymała się w środowisku osób chorych nie była by tu gdzie jestem teraz i nie byłabym tą Jolą którą jestem teraz.

,,Ciało to tylko obudowa, liczy się to co na dysku twardym"
Tak właśnie jest. ,,Mój dysk" mówi mi że jeśli tylko chce to mogę.  Mam prawo marzyć, kochać, być kochaną, dawać- brać i robić to wszystko co sprawni ludzie. Tak właśnie jest, bo w głębi duszy  jestem zdrowa.

Czy jestem silna, czy uważam się za osobę mającą poczucie własnej wartości, czy akceptuje sama siebie?
Pytanie to jest złożone, ale odpowiedź na wszystkie jego człony jeśli chodzi o mnie brzmi tak. Teraz pozwólcie, że wyjaśnię to krótko.
Uważam się za osobę silną. Jednak nie jest tak jak było powiedziane w materiale, że siłę biorę tylko z mojej choroby. Siła to dla mnie przed wszystkim wspierające mnie stale dwie cudne kobietki. Siła- to po prostu moja pasja. Siła to rozsądne wychowanie mojej siostry. Siła to również przykre zdarzenia losowe, bo prawdą jest że ,,co mnie nie zabije to mnie wzmocni"
Tak wiem ile jestem warta, jednak uczę się tego cały czas w czym pomagają mi moje cudne kobietki wspomniane wyżej.
Tak akceptuje siebie wypełni. Nigdy się nie buntowałam przeciwko chorobie, bo czy jest sens 
,,kopać się z koniem. Zdecydowanie mówię że nie. Jednak nie zawsze tak było. Świadomość samoakceptacji rosła i dojrzewała wraz ze mną. Światło dzienne ujrzała ona, gdy w moim życiu pojawił się pewien mężczyzna. Teraz wiem na tysiąc procent że ja to najpierw Jola, a dopiero później Jola na wózku. Nigdy nie pozwolę, aby kiedykolwiek było inaczej. Nie pozwolę na to by moim życiem rządziła choroba. Wiem, że nie warto na to pozwolić, bo to mnie zniszczy.

Kończąc mam nadzieje, że udowodniłam iż da się być sprawnym w niepełnosprawności.

Ps. Zostawiam link do reportażu, który był dla mnie inspiracją:
https://www.youtube.com/watch?v=WCNkp2ugBRI



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk