Wózek to nie koniec świata a może jego początek (#17milionów)

Dzień Dobry w piątek, ponieważ weekend wywołuje u większości z nas pozytywne emocję ja chcę podążyć tym torem.
Zapraszam na trzy historię z mego życia, które powodują że na mojej twarzy gości uśmiech.

 Chciałabym odczarować nieco moją " szybę" czyli wózek. Większość ludzi myśli, że to jakaś tragedia totalny armagedon. NIEPRAWDA. Wózek z biegiem lat stał się moim "przyjacielem". Zapraszam do lektury, kilku zabawnych sytuacji z mojego życia, które nie miały by miejsca gdyby nie mój "przyjaciel"


Pierwsza sytuacja miała miejsce kiedy byłam jeszcze nastolatką. Galerię w moim rodzinnym mieście odwiedziła promując swoją płytę jedna z polskich wokalistek. Udało mi się poprosić koleżkę żeby poszła ze mną tego właśnie dnia do owego empiku. Nie mamcie pojęcia jakie przeżyłam rozczarowanie widząc kolejkę ustawiającą się po autograf, zdjęcie z gwiazdą.
Pomyślałam wtedy : " Tragedia koniec świata w życiu się do niej nie dostanę". Jednak dziarsko ustawiłam się  w kolejce. Kilka minut później podszedł do mnie dziennikarz lokalnej telewizji. Proponując mi mały układ ja odpowiem na kilka pytań on użyje swojej magicznej plakietki i zaprowadzi mnie bez kolejki do artystki. Myślę sobie "ok  co mi tam, będę w telewizji i dostanę się boczkiem do Iwony FANTASTYCZNIE." Koleżanka w tym samy momencie daje "nura pod wózek" tak aby nie było jej widać w kamerze. Kiedy już odpowiedziałam na pytania to ja zapytałam pana dziennikarza. "Czemu wybrał Pan mnie?" On na to "zauważyłem wózek więc podeszłem." Oczywiście Pan dotrzymał obietnicy.
Kolejna historia dzieje się w zasadzie cały czas. Mianowicie wiecie już że w moim życiu jest jeden wyjątkowy artysta. Mogę śmiało powiedzieć, że i w przypadku tej znajomości moja "szyba" jest przydatna. Zapytacie czemu?
Jestem jedyną fanką od której ów chłopak musi przykucnąć aby zdjęcie wyglądało fajnie i bez zbędnego nadęcia.







Kolejna historia miała miejsce 29 sierpnia 2017r. Tak, Tak dokładnie wtedy kiedy spełniłam swoje marzenie. Bus którym miałam dojechać do stolicy miał opóźnienie, do teatru dotarłyśmy dosłownie w ostatniej chwili. Musieliśmy po drodze pokonać trzy niewielkie stopnie. Jednak w ferworze walki z upływającym czasem okazało się to nie łatwe zadnie. Pomyślicie "tragedia kolejna przeszkoda"
Ja jednak powiem NIEPRAWDA. Wiecie kto wówczas przyszedł nam z pomocą. Polski wokalista Mateusz Mijal, który akurat siedział w restauracji nieopodal teatru. Widząc jak szarpiemy się z wózkiem. Podszedł do nas mówiąc " Panie dadzą ten wózek, ja pomogę". Pamiętam, że byłam tak oszołomiona tym co się dzieje, że zapominałam zapytać czy on to na pewno on. Jednak jestem pewna, że on poznałam go po głosie gdy podchodziłyśmy do schodów śpiewał a kapela jedną ze swoich piosnek.

Mam nadzieje, że teraz widzicie iż posiadanie wózka to nie koniec świata a jego początek. Bynajmniej dla mnie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,The show must go on"- Queen symfonicznie

Dwadzieścia lat, a może mniej.

,, Inny nie będę i nawet nie chce" śpiewa Marek Kaliszuk